Problem z emocjami. Że niby pasuje stoicyzm. Że niby wyrachowaniu to pomaga... Śmiech - twórca zesrał się z żalu po stracie córki, a ja przepuściłem kawałek czegoś co ludzie życiem nazywają.
Ostatnio tylko wkurw i smutek - reszta dragi. I to nie jest tak, że je lubię. One lubią mnie.
Drażni mnie głos co karze przychylić się nad przewróconym, głodnego nakarmi i te pierdoły. Mam taką filozoficzną sraczkę, że Grecje bym zalał jak Wezuwiusz Pompeje. Gówno warte gadania bez działania. Przestałem gadać.
Myślę o Tej, o Tamtej, i o Innej. I tylko przy jednej jestem dłużej. I wiem, że to zazdrość. ZAZDROŚĆ. O to drugie najpiękniejsze obok przebaczenia. Uderza w pysk mocniej niż Ostatnia.
Dałem lekcję charakteru. Niestety, nie znalazłem sukienki na tak wielką cipkę.
Do sraczki powróciwszy - to miała być terapia, a dachowałem na zakręcie. Koniec opcji "sanatorium". Kręci mnie plan podróży. Si, mam plan i będzie podróż. Z zapasem srajtaśmy.