Hej. Dziś dalej w złości. Na wszystko, na śniadanie, na obiad, na kolacje oraz na innych pacjentów szpitala (aktualnie na tym oddziale jest nas 5 osób - ja i 4 panie, niestety wszystkie zaawansowane wiekowo). Pochodziłem trochę po okolicy, pośpiewałem pod nosem i jakoś dzień zleciał. Zajęć nie było bo psycholożka z niewiadomych powodów nie dojechała... Najgorsze w tej rozłące po tych 10-ciu latach jest to, że bardzo mi Jej brak. Jej i psa. Nie jestem z kamienia, a tak nie wiele powiedziała o powodach rozstania - ogólnie wychodzi na to, że jestem ch*owy i to powód. Wiem, że nie zasłużyłem sobie na brak szczerości, to boli, bardzo. Jeżeli mnie okłamuje to znaczy, że całe 10 lat razem nie miało sensu. 2 Grudnia bylibyśmy razem 10 lat, ta data zbliża się nieuchronnie i będę wtedy sam tu w szpitalu. Skoro nie zadzwoniła (czy napisała) do mnie w dniu urodzin bankowo nie odezwie się teraz. Jeżeli to tak, że pojawił się ktoś - wolałbym by mi powiedziała. Jak to jest "nic nie czuć"? Pozdro7.