Daria & Koń Tropiciel ^^
Byłam dziś znowu w stajni, już niestety ostatni raz we ferie... Ale nie oznacza, że ich druga część będzie gorsza! :D
Za półtorej godzinki wpada po mnie Majeczka i porywa do Łodzi aż do niedzieli <3
Przysypało padoki i było tak równiutko, nic nie zdeptane...
Jak jeździłam ja Kucyku, to spoglądałam cały czas na jej szyję... Śneg był tak bielusieńki, że miałam wrażenie, że zaraz spadniemy w nicość...
Nawet się bałam! Może to głupie, ale kto tego doświadczył, ten wie, jak to jest... :P
Później już było zdeptane.
Ogólnie to jestem tak dumna z Konia, że aż słów mi brak. Najpierw stęp na luźnej wodzy, skręcamy od łydek, wyginamy się. Potem kłus... Wyobraźcie sobie, że mój mało sterowny koń, na luźnej wodzy skręcał, robił to co ja chcę... od łydki! Coś niesamowitego! I zaczęła schodzić z głową w dół. :)
Nie tak jak Koń Tropiciel, ale już nie leciała z zadartym łbem tylko troszkę mniejszy kąt niż 90 stopni między jej szyją, a podłożem.
Dumna mega, mega, mega, mega z konia! <3
Potem pogalopczyłyśmy, normalnie tylko raz wyrwała... Co oni mi zrobili z Kucykiem?! Podmienili ją! :D
I pomyśleć, że tylko odpięłam nachrapnik, a reszta bez zmian...
Potem coś się popsuło w kłusie, ale za moment naprawiło. Dużo owsa jej się należy w nagrodę, niech rozniesie boks! :D
Mam nadzieję, że to przełom, a nie cisza przed burzą ;)