Bo w całości jej jeszcze nie było. (:
Dzisiaj zdążyłam tylko pojeździć Alabamsiora, bo wywalali do czysta gnój z boksu Alpagi i Hanki. (:
Po ostatnich przebojach, bałam się odłączyć Hańczę od stada, a Alice razem z córeczką się nawzajem przeganiały. ;p
No i na jeździe nie było aż tak źle. Dopóki nie zaczęłyśmy galopować w prawo. Na początku w lewo ogarniałyśmy tempo i w ogóle. W prawo musiałam jej dać się wyszaleć. Czemu ona takie rzeczy odwala tylko pod jeźdźcem? :D
Tak sobie galopowałyśmy, galopowałyśmy, aż stwierdziłyśmy, że jednak dość i koń spuścił z siebie nadmiar energii.
A na padoczku stoi jak ta dupa i się nie ruszy...
Usunęłam poprzednie zdjęcie, na którym była mała gimnastyka, którą dzisiaj robiłyśmy, więc powiem, że był drąg, krzyżak (30-40 cm?), drąg, krzyżak (40-50 cm?), drąg, foule, drąg.
Najeżdżałyśmy z kłusa, dobrze zrobiłam. Pobawiłam się z nią w taką fajną zabawę: Jak przyspieszysz, na woltę.
To się pokręciłyśmy, ale trzy razy pokonałyśmy "szereg" i byłam z niej naprawdę zadowolona i dumna. <3
Wróciłyśmy z jazdy zmachane i zmęczone, ale chyba dałam jej do myślenia. (;
Mam nadzieję, że jutro znów do niej i całej reszty, i że uda mi się więcej zrobić.
No i opierdzielić Macavci grzywę, bo jeszcze się za to nie zabrałam... ;p