kot

   Ostatnio sie dowiedzialem ze w latach 60-tych CIA prowadzilo bardzo powazny projekt polegajacy na przystasowaniu kota do celow szpiegowskich. Przez 5 lat ciezkiej pracy, wydajac 15 milionow czy miliardow dolarow szkolono i wyposazano kota w gadzety typu antenka nadawcza w ogonie. Chwile potym jak wyslano wlochatego szpiega na pierwsza probna misje rozjechala go taksowka...

   Wtedy sie zaczalem zastanawiac, ze po co ulepszac cos co jest niemal idealnym urzadzeniem szpiegowskim. Zawsze sa czujne - reaguja i interesuja sie najmniejszym dzwiekiem i ruchem, wlaza w kazdy mozliwy kat, a jak nic ciekawego sie nie dzieje to wlaczaja tryb oszczedzania energi i po prostu zasypiaja. Do tego wszystkiego dokladnie zinfiltrowaly oraz zintegrowaly sie z ludzkim zyciem i z naszym pelnym zaufaniem zyja w naszych domach.

   Na swieta w tym roku takiego dodatkowego goscia mielismy przy stole... albo raczej na stole. Kumpel Jake poprosil zebysmy sie zaopiekowali jego kotem. Nazywa sie Juniper. Nie wiem czy tak sie to pisze i czy to cos znaczy - ja od razu przechrzcilem go Tuptuś bo wszedzie tupta za nami. Jak na takiego mlodziaka jest bardzo grzeczny, bo jedna ogdyziona galazka z choinki to chyba male straty (w porowaniu)