Chcę usłyszeć, że wszystko będzie dobrze.
Tak bardzo chcę, aby te słowa ukoi moje skołatane nerwy. Chcę, aby stały się prawdą, chociaż ten jeden raz.. Aby te dwa słowa pozwoliły odejść całej reszcie w zapomnienie.
Aby Jego dłonie, zamiast ciała, ogrzały moją duszę.
Zaczynam panikować.
Czuję się taka nieobecna.. Jakby całe moje życie snuło się gdzieś wokół mnie. Jednak nie mogę go pochwycić, przemyka mi gdzieś między palcami.
Nie mam sił iść dalej, na odwrót jest już za późno.
Popełnia błąd, po raz kolejny. Nigdy nie byłam tego tak bardzo świadoma jak teraz. Mimo to, brnę w to dalej, ale wciąż jakby obok tego wszystkiego.
Z jednej strony, tak dużo we mnie obojętności, a z drugiej przepełniają mnie skrajne emocje. W moim wnętrzu toczy się niewyobrażalna walka.
W jednej chwili myślę, że sobie radzę, że jest lepiej, a za moment jestem skołowana, słyszę swój niespokojny oddech, trzęsę się z nerwów.
To uczucie mnie wykańcza. Jestem za słaba.
Czuję, że się zaniedbuję. Zaniedbuję siebie, swoje zdrowie i obowiązki. Nie radzę sobie już z niczym.
Miałam być silna. Poświęcić się obowiązkom, aby nie myśleć o całej reszcie. Tymczasem, tylko bardziej się dołuje.
Jestem taka beznadziejna..