Wdech, wydech, wdech, wydech... Delikatne powietrze wydostające się z jego nozdrzy, muska mój skąpo pomalowany pudrem policzek. Kładzie dłoń na mojej szyi, delikatnie wodzi po niej palcem w górę i w dół. Chichoczę. Unoszę wzrok i napotykam na swej drodze jego oczy. Czekoladowe, głębokie, pełne miłości i dobroci źrenice, które teraz wpatrują się we mnie z radością. Zahipnotyzował mnie. Nie chcę już niczego, prócz właściciela tych niebiańskich oczu.