Idzie się na ten cholerny cmentarz, jak na spotkanie, wypatruje się znajomej twarzy. Jakbyś zaraz miał nadejść, bo przecież do Ciebie przyszłam. A potem stoi się nad betonową płytą i nie wierzy się, że leżysz pod spodem, bo to głupie, głupie po prostu. Więc idzie się tam bez sensu, tylko dlatego, że coś pcha, bo to jedyne miejsce, gdzie jesteś. I idę, żeby z Tobą porozmawiać, a Ty nic, chociaż w głowie wciąż z Tobą rozmawiam. To nie to, że boli, że Cię nie ma. Bo tego się nawet nie ogarnia. Rzecz w tym, że nie chodzisz do szkoły, nie dzwonisz. Idę tam i czekam, a Ty nie przychodzisz, a mimo to jesteś. Totalnie kretyńskie.
Już sama nie wiem, co chciałam powiedzieć w sumie.