Chłopcy od kilku dni wreszcie
mogą normalnie wyjść na dwór,
więc zapewne połowę energii
będą tracić na wybiegu.
Z tego co planował właściciel,
będą wychodzić chyba osobno,
bo głupki za każdym razem zrobią
sobie jakieś ałałki. Ale wszystko
jeszcze się okaże. Ja niestety
nie byłam u nich już chyba z
tydzień, ale Estera ich odwiedziła.
Muszę zebrać w sobie trochę więcej
sił i pójść. Mimo, że tylko czyszczę
Bonia i robię zdjęcia, bo na więcej
mi nie pozwalają, to odwiedziny u nich
są konieczne! (u mnie w domu chyba
tylko ja tak uważam :p)
Ciąża ogromnie mnie ogranicza, nawet
lonżowanie Boniego jest dla mnie
uciążliwe. Jeszcze jedną rzeczą, którą
mogę z nim robić to wyjść na pole i
pospacerować. Ale przeżyję! Teraz
najważniejsze jest zdrowie mojej
małej córeczki. Z niecierpliwością
czekam aż wyjdzie na świat.
A, bym zapomniała, Boni
prawdopodobnie będzie
kastrowany. Pan Darek planował
dać go na ogiera kryjącego, bo
i wygląd i papier i piękny ruch koń
ma, ale Pan Darek stwierdził, że
jest już na to za stary. A szkoda! Bo
czuję, że sporo byłoby chętnych. :D