Dziś u chłopców. Podłoże taką masakra, że jak ich wypuściłam to nawet biegać nie chcieli... Na lonze poszedł tylko Boni, bo sprzęt Edena był w domu, a nie chciało mi siępo niego iść. Znalazłam na szczęście w miarę dobre miejsce i dzidzia potuptal stepem i klusem trochu. Pobrykal trochę. Postanowiłam, że nie będę wsiadać na niego póki jest takie podłoże, bo to sensu nie ma. Poczekamy do wiosny prawdopodobnie. Chyba, że pogoda nas miło zaskoczy w jakiś weekend. :)