Trzydzieści dni za mną... nawet nie wiecie, jaka jestem z siebie dumna... <3 Mimo, że sama efektów nie widzę, to pocieszam się tym, że ta waga jednak spadła... :) I szczerze mówiąc - ćwiczenie uzależnia. A czas zleci tak czy inaczej. Byłabym pewnie wciąż bardzo niezadowolona, gdybym stała w miejsu jak siódmego grudnia, równe trzydzieści dni temu!
Wzięłam sobie do serca też to, że aż 70% efektów daje dieta. I szczerze powiem - nie potrafię sobie odmawiać wielu smakołyków, ale tym razem muszę ograniczyć trochę jedzenie i naprawdę, nie jeść ani ciasta, ani lodów, ani białego pieczywa... Zdaję sobie sprawę z tego, że mnie bedzie to naprawde cięzkie, ale sprobuje!
A co do dzisiejszego dnia to zaraz biegne cos zjesc, w ramach kolacji.
Dzisiaj czeka mnie jeszcze nauka biologii i prezentacja z religii. Chcę to zrobić dzisiaj, żeby jutro móc wyluzować się i spokojnie posiedzieć w domu, poćwiczyć (weszło mi to w krew) i powtórzyć biolcię, bo muszę dostać ze sprawdzianu 5, żeby mieć 4 na półrocze :/ ale to tlyko i wylacznie wina moja i mojego lenistwa, bo przed swiętami trochę odpuściłam... :c
A od jutra biorę się za wyzwanie, którego nie chciałam za nic tknąć i wydawało mi się nudne, głupie i męczące, ale teraz myślę inaczej, jakoś dzisiaj mi się zmieniło wszystko :D Dlatego się go podejmę, a co! :'D Zaczynam z wagą 72 kg i kiedy je skończę, pójdę po raz kolejny do pielęgniarki i poproszę, żeby mnie zważyła.
Dodam jeszcze tylko, że mój cel to jakoś 65 kg :)
Link do wyzwania: http://www.bycidealna.pl/2013/07/wyzwanie-30-dni-z-mel-b-tiffany.html
Miałam robić mixer cardio, ale jakoś nie miałam serca opuścić Mel B ;) haha!
Do jutra moje drogie i powodzenia!