A wróciłam!
A fajnie było!
- pobawiliśmy, pośmialiśmy, popiliśmy, pograliśmy, popływaliśmy, poopalaliśmy, poniespaliśmy!
Moge stwierdzić, że pierwszej nocy roku pańskiego w grupie liczby trzy osoby z powodu własnej głupoty i strachu powrotu do miejsca zalokowania spędzilismy ów tę porę doby na zwiedzaniu okolicy, przesiadywaniu w pokoju gimnazjalistów - bo tam ciepło było, oglądania sanrajsu, leżenia na ławce, drzemce w przyczepie i trzesieniu sie z zimna! To była bardzo owocna w doświadczenie życiowe noc.
Kolejną - czytaj drugą noc, mimo posiadania stanu do użytku po spożyciu nie dałam się wypędzić z mego łoża i tę oto noc spędziłam na regenaracji.
A dnie upływały na błogim lenistwie...
Dodatkowymi atrakcjami były toasty za Iron Man'a, gadanie Mańka D z wężem, którego sama głowa miała 3m, wyceiczki na 3 pomost, bo tam był zasięg, pyatnie "kto idzie nad morze?", granie w siatkówke plażową na boso, co źle wpłyneło na stan naszych stóp i bujaczki oczywiście.
I nie można zapomnieć, że chińczycy nawet w czarno-białym telewizorze są żółci, a i rada szanowcej koleżanki K., że trzeba się sprzedać drogo, a kupic tanio oraz naturalnie cimcirimcim.
Myślę że... uwielbiam swoje łóżko!
I zdjęć brak oczywiście, bo kolejną imprezę aparat mój przeleżał na dnie plecaka!