chyba jestem Ci winna parę słów wyjaśnienia.
więc może zacznę od tego, że chyba potrzebowałam kilkugodzinnej spowiedzi, może po prostu potrzebowałam trochę uwagi, może dobrego słuchacza, może sama nie wiem, ale zrobiło mi się lżej, jeśli można tak określić zmianę stanu kogoś w moim położeniu. skasowałam wszystko, skasowałam wszystkie zdjęcia i notki, wszystkie emocje związane z pisaniem i wiesz co? Nic nie stało się przez to prostsze, dzieci w Afryce nadal będą umierać z głodu, nie zapadłam się pod ziemię, nic z tych rzeczy. Po skasowaniu czrerech lat w ciągu dwóch czy trzech wieczorów została we mnie taka pustka, zupełne zawieszenie, katharsis nie nadeszło. usunęłam wszystko, może po to, żeby skończyć, może po to, żeby zacząć od nowa, a już na pewno po to, żeby coś zmienić, coś odwrócić, może zniszczyć, a może naprawić? kasując je, miałam przed oczami każdą wystukaną literę, każdy wieczór spędzony na sklejaniu myśli w całość, każdą poprawioną lub niepoprawioną literówkę, każde zdanie, którego nigdy nie opublikowałam. to było trudniejsze niż mogłoby się wydawać, chociaż nie przebija uczucia palonego notesu, tamten dym niesamowicie gryzie w oczy, a moze to nie był dym, może po prrostu musiałam wypłakać jeszcze raz każdą łzę, która na niego spadła? przesłuchałam jeszcze raz każdą piosenkę, z której zdanie kiedykowiek wykorzystałam przy pisaniu, tylko po to, żeby się z nimi pożegnać, żeby już nigdy nie wracać do rzeczy, które powinny zostać za mną i poza mną, może też po to, żebym ostatni raz się przy nich uśmiechnęła albo popłakała, bo może po prostu nie były tego warte. chyba jeszcze nigdy przy pisaniu tu nie kasowałam zdań w takiej ilości i nie zmieniałam tak często piosenek lecących gdzieś w przestrzeń nad moją głową. trzysta sześdziesiąt pięć najtrudniejszych dni ever, a może więcej, nawet nie umiem tego policzyć, miliony wypisanych liter i miliony niedokończonych albo niewypisanych myśli, to nie mogło przejść tak po prostu obok mnie, szkoda tylko, że zostało na dłużej, niż się spodziewałam. najbardziej pamiętnym momentem tamtego roku było siedzenie na ławce i płacz, którego nie mogłam zatrzymać, paliłam wtedy grube kremowe Davidoffy i mówiłam Ci przez telefon jak bardzo mi źle, chociaż nie masz pojęcia jak wszystko we mnie krzyczało, że tym razem po prostu nie dam sobie rady, stało się. za dużo spraw posypało się tamtego dnia, w tamtą niedzielę albo środę, chyba nie pamiętam co było gorsze. pamiętam, że jak Ci o tym opowiadałam, chwyciłeś mnie za rękę i powiedziałeś 'płacz, czasem to jest potrzebne', chociaż mówiąc Ci o tym znowu siedziałam na tamtej ławce, wiesz? co chwilę nerwowo zapisuję notkę, żeby przypadkiem jej nie stracić, bo nie potrafiłabym jej odtworzyć w takim kształcie, ale ona musi taka być, musi być dokładnie taka, jaką chciałam ją tu zostawić. dawno nie pisałam tak rwanym tempem, a moja notka nie była tak jednostajnie i jednorodnie napisana, jeśli nie nigdy, to śmieszne, ale dziś nie mogłam pisać z akapitami, tak samo jak nie mogłam pozbierać myśli do pisania. przeszkadza mi wszystko, temperatura w pokoju, niewygodne krzesło, od którego potwornie bolą mnie plecy, popiół na klawiaturze, każda włączona piosenka, za jasne światło, to dziwne uczucie. a może dziwne wymówki? włączyłam fake empire, piosenkę, która towarzyszy mi niezmiennie, odkąd usłyszałam ją pierwszy raz, wiem, pewnie byś tu dodał, że przecież The National mają też mnóstwo innych, smutniejszych piosenek, ale tu nie chodzi o to, żeby ona była smutna. ona ma być m o j a. wydycham gęsty dym z płuc na rzecz wzięcia głębokiego oddechu, chociaż to zupełnie bez sensu - przecież i tak wiem, że on mnie nie uspokoi. może nie o to chodzi? mnóstwo we mnie niedomówień, mnóstwo gdybania, nigdy tego nie lubiłam, ale jak widać nie ma rzeczy niezmiennych. pamiętasz, jak pisałam, że jestem przepalona i przezakochana? no jasne, nie możesz pamiętać, bo to jedna z wielu rzeczy, które działy się we mnie, zamiast ze mną. zobacz, notes jest zbyt pusty, żebym mogła znaleźć w nim choćby najbardziej mizerny bodziec do skupienia się nad tym tekstem, nie myśl czasem, że jest zbyt pusty, bo nie mam potrzeby pisania. jest zbyt pusty, bo nie mogę nijak wyrazić tego, co we mnie utkwiło i nie chce wyjść, każda próba kończy się fiaskiem, również dzisiejsza.
nie ma nic, w co mogłabym wierzyć.
turn the light out, say goodnight.
14 MARCA 2022
5 GRUDNIA 2021
3 LIPCA 2021
25 LIPCA 2018
17 LIPCA 2018
12 MARCA 2012
31 GRUDNIA 2011
29 GRUDNIA 2011
Wszystkie wpisy