Wróciłem ponownie, bo jestem zbyt słaby nawet na to, o czym wspomniałem w ostatniej notce. Wiele osób stwierdzi, że to dobrze, ale... nie dla mnie, dla mnie wręcz przeciwnie.
Nie umiem dalej tak żyć, nie potrafię sobie poradzić... już dawno straciłem sens życia, ale starałem się przez ten czas udawać, że jest okej. Dzięki kapeli i ludziom, którzy byli przy mnie w każdym momencie mogłem dalej funkcjonować. Dziękuję Wam wszystkim za wszystko, co dla mnie zrobiliście.
Próby i koncerty dawały mi zawsze odpoczynek od wszystkiego co działo się w moim życiu, a ludzie, którzy grają ze mną nawet nie wiedzą jak bardzo mi pomagają.
Ktoś, o kim myślę codziennie uważa, że już dawno skreśliłem wszystko i zapomniałem o tym co było. Ta osoba pewnie czytając to, będzie wiedziała, że to o niej, więc: pamiętaj, nie zapomniałem o niczym i nigdy nie zapomnę, bo uczucie i nadzieja umierają ostatnie. Wiem, że potrafię wszystko zjebać, bo jestem jaki jestem, ale każdy popełnia błędy i każdy chce je naprawiać... Przynajmniej ja chcę, ale... "nawet nie stać mnie na odważny krok"... Cóż, życie jest okrutne, ale to przez to, że sam sobie je komplikuje i później nie wiem jak to rozwiązać.
P.S. Każdego dnia jesteś w moim życiu, w moich myślach...
"Kolorowych leków garść chętnie mi pomoże spać"... więc dobranoc.