nienawidzę tego dnia, jak grom z nieba spadło
to wszystko na raz. spadło to na nas.
w kilka minut obróciło się to w nicość.
taka pustka, tylko płacz pozostał.
w ustach gorzki smak, żal, miało być (skarb) miało być naj
a teraz pozostałeś w snach, pozostałam sama.
miałeś mieć to wszystko, życie niby tylko
a to aż tak dużo, aż brzmi za płytko.
to wszystko ułożyło się wbrew zasadom,
wbrew regułom.
nie ma sensu i zmyło się to życie.
nikt na tym nie zyskał,
nikt nie znalazł sie na szczycie.
w duszy krzyczę,
nikomu nie życzę być teraz tutaj
i widzieć to jak ktoś odchodzi,
jak odchodzi serca bicie.
daję Ci teraz to co mam,
jesteś gdzieś tam w górze wśród gwiazd
cicho siedzisz sobie tam
wiem bo widzę Cię w mych snach.
widzę Ciebie w głowie.
noszę Ciebie w sobie.
wiesz dobrze o tym,
bo otulasz mnie skrzydłami,
chodzisz po ziemi z aniołami.
patrzysz na nas, na ludzi z problemami.
oczyma widzę jak żal mi teraz,
pusto bez nas - tylko się nie przeraź.
ścieram te smutki - nic nie schodzi,
zakrzepło we mnie.
czekam aż w końcu przejdzie to wszystko.
jak lata się sypią
miały być z Tobą, nikną nie wrócą.
jak zawsze szepczesz mi do ucha,
delikatnie mówisz a ja słucham.
teraz cisza głucha.
wieczorem siedzę i patrzę w niebo,
jak uśmiech Twój kreślą linie po gwiazdach.
pada deszcz i moknę w nadziei,
że kiedyś znów zobaczę Twój uśmiech
że usłyszę Twój anielski szept.