171

Nie mam zdjęć, bo mi się same usuwają z kompa, tzn. są one ofiarami w wojnie pomiędzy linuksem a windowsem o panowanie na moim dysku, w każdym razie nie wiem co się dzieje i jak jeszcze raz usłyszę, że powinnam wiedzieć o co cho bo jestę prawie informatykę, to wyjdę z się. O.

Zastanawiam się, dlaczego wszystko za co się zabieram musi być popaprane do granic możliwości i generalnie pod górę, ale do niczego mądrego mnie nie doprowadza ta refleksja.

Póki co mam nadzieję, że Pierwsze Bilety da się anulować, że Drugie Bilety nie zrobią niespodzianki i w efekcie nie będę musiała się denerwować takimi pierdołami jak na przykład wiza amerykańska na całe cztery godziny pobytu na lotnisku. Chociaż, jeśli musieli mi robić rewizję osobistą nawet na lotnisku-kurniku w Turku*, to może lepiej nie pakować się w bardziej światowe rejony***, bo najprawdopodobniej i tak mnie co najmniej aresztują.

A tak poza tym? No mnóstwo. Muszę to kiedyś sobie ogarnąć, żeby nie zapomnieć. Chociaż może lepiej nie pamiętać, bo jak całe życie będę wspominać, że istnieją faceci, którzy są w stanie przejechać 1000 km w jedną stronę, żeby pójść z dziewczyną na bal licencjacki, to mi to przywróci wiarę w człowieka i potem się będę non-stop załamywać egzemplarzami, które napotykam na swej krętej drodze.

Chociaż i tak będę się załamywać. Więc whatevs.

I chyba mam spory problem na studiach. Bo współpracuję ze zboczeńcem. Nie, na szczęście nie chodzi o to, co może być najgorszego we współpracy ze zboczeńcem, ale i tak wygląda to nieciekawie...

* i nie chodzi tu o mieszkańca Turcji, a o mieścinę w Finlandii, która wygląda jak każda inna mieścina w Finlandii**, co nie zmienia faktu, że i tak się tam zgubiłam.

** serio, w KAŻDYM mieście mają nawet ten sam układ dróg i nazwy ulic.

*** czyli gdziekolwiek indziej, bo wszędzie jest bardziej światowo.

(Taaaak, nabijanie się z Finów nigdy mi się nie znudzi.)