Zdjęcie z serii tych kompletnie bez natchnienia. Kiepski kadr, kiepska ostrość... ale mimo wszystko czemuś się podoba, zwłaszcza po dodaniu ramki.Pobudka o szóstej rano.
Marznięcie na dworze.
Próba zrozumienia przewodniczki szwargoczącej po niemiecku, w momencie, gdy ostatni raz kontakt z tym językiem miałam cztery lata temu.
Hałaśliwi Niemcy, zagłuszający nawet muzykę puszczoną na 20 w 25-ciopunktowej skali.
Półsen w samochodzie, mimo jazgotu braci Szwabów, jazgotu z mojego odtwarzacza i gwałtownych hamowań co i rusz.
Zadymiona knajpa.
Nie do końca udane zdjęcia.
Prawo.
Angielski.
Wszechogarniające zmęczenie.
Cieżki sen.
Z przerażeniem odkrywam, że nie mam na nic siły. Fizycznie. Najchętniej siedziałabym tylko i gapiła się w okno.
Ale jeszcze gorsze jest to, że znowu siada psychika. I nie chodzi tu o takie zwykłe przymulenie, tylko głupie rozmyślanie, o tym, co było. Gorsze, niż nocne koszmary.
Ja nie chcę. Ktoś zastrzeli...?