Kolejna zima, cukier na ustach i sól na podeszwach
Choć mam pustkę w lustrach i ból w okolicach serca
Bo wciąż jest problemem, że tu raczej to zło nie śpi
A każda tragedia to element plugawej groteski
Skrzypiące deski, co znają nasze kroki
Będąc trzeźwym i ślady łokci gdy byliśmy popić
Nic nie powiedzą o tym, że mamy uczyć się latać
Chociaż nasze stopy były dla nich ciężarem przez lata
I jeszcze będą przez kolejne, dziś, możemy iść
Tylko w prawo, albo w lewo jak crossfeider,
To takie przyziemne żyć z kimś takim jak Ty
A odnaleźliśmy siebie na planecie wśród galaktyk
Gdzie nigdzie indziej nie byłoby nas,
To takie dziwne żyć tam, pośród milionów gwiazd
Gdzie wyznacza nam granice czas, tlen oraz ciało
Umarłbym bez Ciebie, Ty byś beze mnie nie istniało
Przy każdym oddechu czuje te żyletki w krtani
Świat ma chyba za nic, że jesteśmy na nim
Już tyle lat, niby nic przy wieczności
Zycie ma wiele wad, poprzez strach, aż do złości
Kocham je, nie rzucę nigdy, Ty też nie
Choć w każdy dzień oddycham krwistym powietrzem
I przez tyle lat nie rozumiem określeń
Że szczęście znajdzie nas raczej później, niż wcześniej
Bo rzeczywistość, nie jest niczym innym niż grą
W której Ty nie jesteś nikim innym niż mną
Livkuś