Poprzednia część: http://www.photoblog.pl/historiezmarzen/156951031
Następny caly dzień spędziłam w łóżku. Źle się czułam. Wieczorem udało mi się coś zjeść bez odruchu wymiotnego, wykąpałam się i wróciłam do łóżka. Zajrzałam do telefonu, sms od Dawida, szybko odczytałam: Hej piękna;* co słychać?
Odpisałam: na żarty Ci się zebrało? Cały dzień leżałam w łóżku, źle się czułam.
Dawid: co się stało? Mam przyjść?
Ja: nie trzeba, już kest lepiej.
Dawid: będziesz mogła jutro wyjść? Czy chcesz jeszcze poleżeć?
Ja: Myślę, że jutro wieczorem będzie już wszystko ok.
Dawid: Mam nadzieję;* a poza tym naprawdę uważam, że jesteś piękna.
Ja: oj, nie żartuj.
Dawid: naprawdę.
Ja: widzę, że nie dasz za wygraną.
Dawid: oczywiście, że nie. Lecę bo babcia woła na kolację.
Ja: smaczenego :)
Dawid: dziękuję. Do jutra;*
Ja: pa:*
Długo jeszcze leżałam, ale w końcu zasnęłam.
Obudziłam się około 9. Czułam się całkiem dobrze. Zeszłam do kuchni.
- jak się czujesz siostra? - zapytał Krystian.
- dzięki, lepiej. Zrobisz mi herbatę?
- przecież lepiej się czujesz, sama możesz.
- Ale ty milusi. Będziesz chciał żebym cię gdzieś zawiozła.
- to jest szantaż!
- jeszcze trzy lata i będziesz mógł zrobić prawko.
- już robię.
- dziękuję. - odpowiedziałam z niewinnym uśmiechem.
Podeszłam do lodówki i zajrzałam do niej.
- tylko nie licz, że zrobię ci śniadanie.
- dzięki, chcę jeszcze żyć.
Krystian postawił moją herbatę na stole i wyszedł z kuchni. Ja zdecydowałam się na sałątkę warzywną. Sałata, pomidory, rzodkiewki, śmietana, trochę soli i pieprzu, bułka z masłem i serem i śniadanie gotowe. Zjadłam w kuchni, wypiłam herbatę i poszłam do pokoju po ubrania na teń dzień. Wskoczyłam do łazienki ogarnąć się. Pół godziny i byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Dom lśni czystością, obiad ma zrobić mama. Wzięłam książkę i wyszłam na podwórko. Usiadłam na huśtawce i czytałam. Później poszłam do pokoju i pograłam na gitarze. Do pokoju zajrzała mama.
- Skarbie jest obiad.
- już schodzę. - odłożyłam gitarę zdziwiona, że mama słowa nie powiedziała na temat grania a nie była jakoś zadowolona z tej mojej pasji. Poszłam do jadalni, obiad był już nałożony, rodzice i Krystian już jedli.
- smacznego. - powiedziałam i usiadłam.
- nawzajem. - odpowiedzieli w tym samym czasie.
Pozmywałam po obiedzie, a konkretnie to wrzuciłam naczynia do zmywarki i poszłam do swojego pokoju dalej grać, później też jeszcze czytałam. W końcu spojrzałam na zegarek. Za pięć dziewiętnasta. Na 19 umówiłam się z Dawidem. Odłożyłam książkę i czekałam na pukanie do drzwi. Zamiast tego usłyszałam dźwięk smsa. Od od Dawida: sory Zuzka. Coś mi wypadło. Będę za godzinę. Tylko nie jedz kolacji!
- ok... - odpisałam. Ciekawa co się stało... Przymknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy przysnęłam. Obudziło mnie skrzypnięcie drzwi. To Dawid.
- Zuza nie śpij, lecimy na spacer.
Zaspana podniosłam się z łóżka.
- wszysko ok?
- tak. Czekałam na ciebie i zasnęłam.
- no ładnie... - zrobił smutną minę.
- przecież wstałam! Idziemy. - pierwsza ruszyłam do drzwi i zaraz zbiegłam ze schodów. Dotariliśmy do bramki.
- to co, spacer? - zapytał Dawid.
- Jasne. A o co chodziło z tym żebym nie jadła kolacji?
- zobaczysz. - uśmiechnął się.
- powiedz.
- to niespodzianka. Chodź. - ruszył w stronę rzeki. Wyrównałam z nim krok.
- czyli niczego się nie dowiem?
- nie. - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem. Gdy zbliżaliśmy się do rzeki kazał mi zamknąć oczy.
- zamknęłam.
- tylko nie podglądaj.
- przecież nie podglądam!
Wziął mnie za rękę i poprowadził dalej.
- możesz otworzyć. - bardzo powoli zabrał swoją rękę.
Moim oczom ukazał się całkiem sporych rozmiarów koc, wokół niego zapalone świeczki, na środku kosz piknikowy.
- no, no, no. - powiedziałam z uśmiechem.
- podoba ci się? - zapytał niepewnie.
- bardzo. - odpowiedziałam zastanawiając się co on tu kombinuje.
- usiądziemy?
- jasne. - odpowiedziałam i siadając zapytałam - to to ci wypadło?
- nie do końca. Praca u babci się przedłużyła.
- dużo ci jeszcze zostało?
- już wszystko zrobiłem. - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - i mam mnóstwo czasu dla ciebie. - dodał po chwili. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
- jemy? - zapytał.
- jasne.
Wyjął z koszyka czerwone pudełko i podaj mi je.
- otwórz.
Z ciekawością co tam upichcił nam na kolację nad rzeką zaczęłam otwierać pudełko.
CDN.