zmarznietym palcem, sunela po jego popekanych ustach, gladzila jego wlosy i wtapiala sie w jego spojrzenie, powoli znikala, rozplywala sie we mgle a on wzrokiem chcial od niej tak wiele, oboje nasyceni swoja obecnoscia, ale wciaz nie do konca, zapadniete policzki i zgrzytanie zebami, bladly spojrzenia, emocje powoli opadaly, z malinowych ust wydobywal sie przezroczysciebialy dym, jej oczach nagromadzaly sie lzy, drzace serce, i to rozszarpane spojrzenie, nie chciala puscic jego rak, chciala stac i trzymac je na zawsze, bo byla typem 'przyzwyczajajacych sie' czy kochala? sama nie wiedziala, jego ciagly metlik w glowie, zabieral jej powietrze z pluc, zabranial oddychac, a jego oddech mial smak wanili i cynamonu, chciala zblizyc swoja twarz do jego, i palcami niepewnie dotykac 'go', jak wlasnosc, zbizyc sie jeszcze bardziej i dlawic sie jego jezykiem, przygryzac jego wargi, zakochac sie w jego myslach, sluchac jego slow jak narkotyku,