Witajcie... Mój ostatni wpis tutaj jest z 2011 roku, czyli powracam po ponad siedmiu latach. Ostatni wpis dodałam zaraz po moich maturach. Zaraz potem wkroczyłam w dorosłość. Sporo sie od tego momentu pozmieniało (chociaż, czy aż tyle?), tyle lat minęło. Jednak wracam tutaj z ogromnym wzruszeniem i emocjami. Kiedyś photoblog, to było moje miejsce, miejsce które uwielbiałam, w którym dorastałam. Prowadziłam go już od początku gimnazjum, razem z moją przyjaciółką z którą niestety nie mam już kontaktu. Bardzo mi tego żal.To tutaj spędzałam mnóstwo czasu, bardzo się angażowałam w działalność fbl, była to dla mnie odskocznia od szkoły i codziennej rzeczywistości. Nie pytajcie, dlaczego mam tu tylko 3 wpisy;) widocznie przed zakończeniem działalności na pb musiałam skasować zdjęcia z moją mordką i zostawiłam tylko te: swojego największego ówczesnego idola. Bill z Tokio Hotel był moją największą inspiracją i... ucieczką. Ucieczką od codziennych dni spędzanych samej, dorastania w małym miasteczku, od nauki której pomimo młodego wieku miałam tyle że żaden student nie powstydziłby się takiej ilości. Był moim najwiekszym marzeniem,a także z nim wiązałam swoje marzenia. Pomimo, iż wiem jak głupio brzmi to dla ludzi w moim wieku, to zespół Tokio Hotel był dla mnie wtedy najważniejszą rzeczą w zyciu. Teksty ich piosenek pomogły mi w bardzo trudnych chwilach. To z nimi dorastałam, przechodziłam okres buntu, piosenki te pozwoliły mi tez zrozumieć wiele rzeczy. Zawsze stałam za nimi, pomimo że byłam z tego wyśmiewana w szkole - nie liczyło się to dla mnie. Spełniły się też moje dwa marzenia - byłam na ich dwóch koncertach w Polsce. Odliczałam do nich już na wiele miesięcy przed. Tokio Hotel to nie był tylko zespół i muzyka, której słuchałam w wolych chwilach. To było moje lekarstwo, moja nadzieja i mozliwość przeniesienia się w całkiem inny świat. To dzięki nim nauczyłam się spełniać marzenia.
Dziś mam 26 lat. Tak, jestem już dorosła, ale piękne wspomnienia z lat nastoletnich zostaną we mnie na zawsze. I cieszę się że ich częścią był zespół. Nie wyobrażam sobie aby w moim zyciu nie było wtedy takiej cząstki jak Tokio Hotel. W co bym wtedy wierzyła? Gdzie uciekała? Nie mam pojęcia. Pamiętam że wtedy oprócz photobloga pisałam też bloga i dwa opowiadania o TH, byłam mega wciągnięta;) Od tamtego momentu zmienił się Bill, zmieniłam się ja i cały zespół. Nieudane małżeństwo Toma o czym czytam jako dorosła kobieta na pudelku (istniało wtedy coś takiego?!) i inne historie członków TH pokazują ich już jako dorosłych mężczyzn, odległych od tych młodych chłopców jakich znałam. To takie dziwne..;) Ja usamodzielniłam się, przeprowadziłam, a lata studiów i poźniej były moimi najlepszymi latami dotychczas. Bardzo różniły się od tamtej mrocznej przeszłości kiedy to tylko zespół sprawiał że sie usmiechałam. Czas zweryfikował przyjaźnie... Nie mam kontaktu z osobami z nastoletnich lat, pomimo że dopingowały mnie w podziwianiu TH. Moja fascynacja tym zespołem trwała bardzo długo - prawie 6 lat. Wiele fanów odchodziło od zespołu po 2, 3, nawet 5 latach, część po kilku miesiącach, u innych była to tylko przejściowa fascynacja. A ja trwałam z nimi dalej. Mój pokój cały był obklejony plakatami, po których teraz nie ma już sladu. Teraz ściany są beżowe i znając siebie jako nastolatka powiedziałabym wtedy, że mój pokój jest "nudny jak cholera". Na studiach poznałam mnośtwo nowych ludzi, zaczęło się inne, w pełni MOJE życie, nie byłam już taka "mroczna" i wyjechałam z małego zapyziałego miasteczka, a zespół zrobił sobie pamiętam przerwe w karierze i w ciszy zaszyli się w L.A. na bardzo długi czas. Tak nasze drogi się rozeszły. Jednak nigdy ich nie zapomnę i tego co zawsze "wpajali" mi do głowy: Aby cieszyć się tym co jest teraz,a nie co będzie (Fur immer jetzt) i aby przeciwstawiać się światu by spełniać marzenia.
Musiałam dodać tę notkę:) Patrząc na tego czarnego bloga wyobrażam sobie moją czarną codzienność wiele lat temu;) Chyba naprawdę chciałam być emo. Wspomnienia zostaną na zawsze, a ja wierzę, że chociaż w cząstce jesteśmy wszyscy takimi samymi osobami co wtedy.
HisDoll, czyli po prostu Paulina :)