Pod koniec września ciąg dalszy zwiedzania europejskich stolic, tym razem Paryż.
Jeszcze nawet się nie spakowałem a już mam dość Paryża i francuzów.Okazuje się, że debile nawet w hostelach w których sypiają goście z zagranicy nikt nie zna żadnego normalnego języka (francuzki nie jest normalny)
Zatem zacząłem walkę z podstawowymi żabojadzkimi słówkami.Zaczęłem liczyć co ile kosztoje, gdzie tanio zjeść i co tanio zobaczyć. Wniosek jest jeden tanio nie będzie na pewno :/ Aby dojechać z lotniska do centrum Paryża i z powrotem zapłacimy tyle samo ile zapłaciliśmy za bilet lotniczy wraz ze wszystkimi dodatkowymi opłatami.
Na zdjęciu moje ulubione miasto - Budapeszt. Nie widziałem zbyt wiele ale Rzym może się schować w porównaniu z Budapesztem. Wiadomo, że Rzym jest kolebką europejskiej kultury lecz mimo tego, że w Budapeszcie nie ma megastarych i megaznanych budowli to jest on 100 razy lepszy. Tak samo Węgrzy są znacznie fajniejsi niż Włosi i łatwiej z nimi nawiązać kontakt. A wracając do zdjęcia to przypatrzcie się dobrze. Węgry są też Państwem postkomunistycznym a w ciągu ostatnich lat jakie śliczne grogi rowerowe pobudowali!!! To co widać na zdjęciu znajduje się na prawie każdej ulicy w Budapeszcie. A jeśli są w tam ścieżki pieszo-rowerowe to są one wyraźnie rozdzielone i piesi w ogóle nie wchodzą na pas przeznaczony dla rowerów. Wyjątkiem są oczywiście Polacy, których w Budapeszcie na prawdę jest za dużo i można ich poznać po tym, że chodzą po drogach rowerowych i klną :/