Czym właściwie jest strata czegokolwiek? To takie smutne słowo, a to przecież jedynie zmiana nawyków i przyzwyczajeń. Zamknięcie drzwi, postawienie grubej linii pomiędzy było i jest, nowe życie, nowe marzenia, nowi ludzie, lepsze czasy... It's not a big deal!
Tak mówią, tak piszą i tak śpiewają... Szkoda tylko, że to coś nazywanego stratą, a może tęsknotą, zadomawia się w środku, gdzieś obok serca, przy płucach i cały czas się zaciska, powodując bezdech. Ściska Twoje gardło, namnaża łzy pod powiekami, wykrzywia twarz w pozornie pozbawiony emocji grymas, napina Twoje kończyny, osłabia mięśnie... Zostaje więc tylko leżeć bezczynnie, bo nic innego nie jest możliwe. To rzeczywiście nic takiego.