ale spokojnie. to że, drugi raz straciłaś prawie skończony montaż, nic nie znaczy.
to nie znak, los, ostrzeżenie.
wdech i wydech, dupa w troki i do roboty.
przyznać muszę, że nie spodziewałam się, że montowanie filmu jest tak problematyczne i wymagające.
dzięki niebiosom, że mam nad sobą presję w postaci R., bo w innym wypadku już dawno bym to rzuciła.
poza tym, wciąż czuję zdradę w powietrzu. biedny Nikon, sprzedałam się.
jakoś nie potrafię nawet nazwać Canona... to znak, że nic mnie z nim nie łączy poza pracą.
...mimo wszystko, mam dziwne wrażenie, że będzie dobrze.
jeśli tylko wygrzebię ze swych trzewi jeszcze odrobinę cierpliwość.
jakby na to nie patrzeć, kadry, które łapię, są względnie podobne bo moich wyobrażeń, więc - hejho będzie cudnie.
a jutro wybywam do najcudowniejszego miejsca na świecie, może zabiorę Zenita.
...w jakim ja patologicznym trójkącie w ogóle żyję.
no nic, kiuki trzymać można, coby mnie siły witalne i cierpliwość nie opuściły.