Jesteśmy jak trzy krople rosy które w zdumieniu spłynęły na stół gdy matka bukiecik z uwięzi oswobodziła i do szkła tęczowego wkładała troskliwie gałązki główkami białymi dzwoniące.
Jesteśmy jak trzy krople rosy niby te same a jakże odmienne. w ojca czułej pieszczocie zrównane w jednym liściu konwalii kąpane spijałyśmy ciepło ze słonecznej plamy wpatrzone jak matka nicią pajęczą kołderki zszywała nucąc cichutko do snu.
Jesteśmy jak trzy krople rosy Szukamy w pamięci niepamiętnego tego co starły pośpiechu orkany co zmyły zaniedbania deszcze spaliły gniewu niezgaszone łuny. Jesteśmy jak trzy krople rosy niby odmienne a jednak te same.