I tak wszystkim żal pokrzywdzonych, obolałych Dusz, a co chwilę każdy życzy im metalowych kratek. Na wieczność, byle tam zgnili i zaznali bólu, nienawiści, nicości. I nie chcą pomagać. Mówię ja: ludzie, tak dobrze sobie życzymy, ale czemu zamiast pomóc się zmienić, chcecie by poczuli upokorzenie, brak łaskawości, tolerancji? Nie, nie akceptujmy zabijania, nie akceptujmy gróźb, nie akceptujmy kradzieży. Ale jak mam się naprawić, skoro dostaję szansę
w okolicach martwego czasu, ciemnej pogardy, nienawiści? Jak mam uwierzyć w społeczeństwo, skoro to właśnie my - nikt inny - życzymy sobie źle i trwamy w wiecznej, nieuzasadnionej zemście?
Jestem tą czarną hipiską co zaraża się jak wszyscy całym syfem. Tą udręczoną Duszą przez wszystko, wszystkich i przez siebie. Jak mam siebie znieść, skoro inni tak bardzo
chcą udupić. Wszystko! Ja, tylko ja! Tylko Ty, tak. Najważniejszy, biedny, pokrzywdzony. Nie wiesz czym jest cierpienie, skoro innych traktujesz w swój prostacko pogardliwy sposób.
.
.
.
Jabłko największym - bo pierwszym - grzechem. Jabłko prowadzi nas ku zagładzie. Jabłko przyczyniło się do wojen, do śmierci, do nie-raju. Jabłko zdarło doskonałość postaci, każdej z osobna, chwytając w ogryzek i zawijając wokół siebie.
Jestem tylko soczystym owocem z piękną, czerwoną skórą. Ale i tak
weźmiesz w ręce,
umyjesz
i obierzesz starania. Resztę przeżujesz, wysrasz, nie zadławisz się ogryzkiem.
Ogryzek, pieczęć winy zostanie roznosząc głód, nie-ład, nie-harmonię.
A jabłko jak było tak będzie owocem Bogów urodzajnych, czystością i perfekcją Duszy.
Kim bym była , gdyby nie jabłko? Pustym stworem, co ostatecznie wykląłby się Boga sam? Usmażył na rożnie i posypał solą? Zostałabym wegetarianką, a całemu światu dała po kawałku,
wszyscy byliby Bogiem. Swoim własnym Bogiem, z wciąż żyjącym mrucząco bijącym Bogiem w sercu.
Boże, wstąp chociaż w kilka serc tak dogłębnie
możesz w moje, ale Twoje piękno we mnie ...zwiędnie