W sobotę byłam tylko do 13 na stajni, a i tak cudem ...
Nie wsiadałam, ale to nawet lepiej, bo mogłam zająć się Maniem
Konik robi ogromne postępy ! Wreszcie jest jakiś poziom Przyzwyczajam go do wody, do mycia, już ślicznie daje tylne kopytka, stoi na uwiązach bez sianka, nie boi się szelestu reklamówki, był sobie na trawce... A to nie wszystko ! Udało mi się wreszcie rozczesać mu szczotką grzywkę - czego przenigdy nie daje sobie zrobić (najprawdopodobniej ma uraz po wcześniejszych doświadczeniach)
Żałuję tylko, że nie zdążyłam wziąść go na lonżę... Za tydzień.
Wypadł mu też ząbek, a kowal zrobił mu przednie kopytka, bo podobno tylnych nie chciał dać i kopał Był wet. i wszystkie koniki będą odrobaczane
Dziwnym cudem Hidalgo robi się łupież, ale nie mam pojęcia od czego, trzeba mu będzie kupić szampon przeciw łupieżowy... Sandra wzięła Calseta, a ja Hidalgo na padok (młody musi się powoli przyzwyczajać, że nie może już chodzić z klaczkami), ale koniec ich zabawy był nieprzyjemny...