Córa marnotrawna wraca
Tak to się stało, że znów jestem w związku, który przeżywał swoje najpiękniejsze chwile i największe zauroczenie przy śniadaniach z bekonem i pączuszkami.
Tak to się stało, że znów ważę 62kg i jestem tłuściutka tam, gdzie nie trzeba.
Tak to sie stało, że jestem nie -w-pełni-sprawna, w związku z urazem, który ciągnie się za mną od 10 miesięcy i na dzień dzisiejszy wyklucza mnie nie dość, że ze sportu, który uwielbiałam i bardzo intensywnie uprawiałam to z normalnego, bezbolesnego chodzenia. Aktualnie próbuję ostatniej deski ratunku - chodzę o kulach i staram sie odciążać nogę, niestety moje studia tego nie ułatwiają (musze być codziennie na zajęciach, w tym na bloku operacyjnym, oddziale).
W związku z moją bardzo niską mobilnością muszę solidnie zacisnąć pasek na żarciu, bo teraz nawet nie będę mogła spalić tego, co wpieprzę. Czas będzie mijał i tak, więc nie ma co tego odkładać na później.
Plan jest taki:
-żadnych słodyczy poza kalendarzykiem adwentowym (beka straszna, ale siostrzeniec zapomniał go ode mnie zabrać no i już tak został XDDD)
-normalne jedzenie (od przyszłego poniedziałku mam 5dni diety pudełkowej 1500kcal)
-codzinna suplementacja D3, A, E
START