XX POCZATEK WIOSNY 2012/2013
~ Syla
DZIALKA PLESNI
Razem z Paulem dowiedzialysmy sie że o 21:00 nasi koledzy grają mecz pilki noznej. Wiec chcąc jechac z nimi, sklamalysmy mamy mowiac nie pamietam juz co, ale Paul powiedziala co innego ja co innego. Gdy mialysmy wrocić jeszcze z Karolina z meczu mialysmy nocować u Płyna do mycia naczyń - Pura. Szczesliwe jadac tramwajem na to boisko razem z kolegami nagle zadzwonila do mnie mama zdenerwowana zebym wracala bo rozmawialy z mama Paula i wiedza ze klamiemy. Powiedzialam wtedy że jade do Karoliny jestem za korona i nie bede wracac. Dowiedzialysmy sie ze nie mamy noclegu u Pura... Na szczescie Cukierek i Mariusz powiedzieli ze sotana z nami. Jechalismy dosc dlugo. Kiedy wysiadlismy bylo juz ciemno, szlismy i szlismy przypominalo to wieś.. Było wtedy bardzo zimno a ja po szkole nie bylam jeszcze w domu.. Skład który mial grac zatrzymal sie na chwile by sobie pograbic przed meczem, reszta poszla dalej. Dotarlismy a to boisko, bylo ładnie oświetlone a obok niego były dwie lawki dla kibiców. Usiadłam tam z Paulem, Karolina, Tunczykiem i Kaleka. Jako że dookola byly drzewa, pelo trawy i maly strumyk bylo od groma komarów. Zobaczyliśmy ze oprocz naszej byly jeszcze dwie druzyny, w tym druzyna ze 108 w tym Spiszior i jego wtedy dziewczyna Dzidka jako kibic XD Kiedy nasz sklad rozbieral sie do meczu zajebalismy se kurtki, bo jak pisalam wczesniej bylo bardzo zimno. Zaczał sie mecz. Gdy komar usiadł na Kaleki glowie chac go zabić uderzyłam go w dyńke. Zachcialo mi sie bardzo mocno Boba, wtedy 'Smerfa' taki gryps na Marleja. Bedac przekonana ze nikt sie nie zorientuje spiewalam 'LALALALA TO JEST SMERFÓW SWIAT'. Plesnia w trakcie gry zrobil cos sobie z noga i nie mogl dalej grac, w zamian wszedł Tunczyk. Plesnia siedzac na ziemi krzyknał 'Cukierek ogień', czyli zachecał go do walki, wtedy Paul odpowiedział 'Przecież tu jest ogien' chodzilo jej o zapalniczke. Potem zagubila sie piłka, wpadła do strumyku. Wszyscy juz poszli tylko nasza ekipa została, bo nie mielismy ich piłki. Szukalismy jej w ciemnosciach, znalazła sie. Poszlismy na autobus, na przystanku spotkalismy ekipe ze 108. Ale byla juz noc i rzadko cos jezdzilo, wiec musielismy isc spora droge na piechote. Bladzilismy i bladzilismy. Czesc poszla z buta do samego domu a my wreszcie chyba pod dworcem glownym wsiadlismy w autobus. Mimo ze byla noc, byl straszny tlum. Z tego zamieszania czesc wysiadla pod ogrodem botaicznym a my przystanek lub dwa dalej. Szlismy i doszlismy na boisko niewiedząc co robic przez reszte nocy. Koledzy, ktorzy wysiedli pod ogrodem doszli na boisko. NA boisku byłi: Karolina, Paul, Kaleka, Mariusz, Plesc, Tunczyk i Cukierek. Siedzac i siedzac bezczynnie Kaleka Plesn Tunczyk poszli na chwile do domu, po czym wrocili. Plesn powiedzial ze ma dzialke i mozna jechac ale jest bardzo daleko. Po chwili namyslu stwierdzilism ze jedziemy. Wszyscy bez mamony. Tylko Mariusz i Tunczyk, kupili browary i papierosy. O 3:30 okolo bylismy na przystanku kolo boiska wyruszajac na dzialke. Poo dlugiej drodze, po 5:00 dotarlismy na dzialke. I tam sie zaczeło.. Bylismy zmarznieci i głodni. Cale szczescie, ze jego babcia miala zupki chinskie , herbate i mozna bylo zagrzac wode. Zrobilismy sobie zupki, kazdy mial w dopasowanym naczyniu.. Karolina w duzej misce, a ja o pojemnosci poł szklanki... Moja zupka byla ochydna, bardzo słona, bo bylo w niej za malo wody. Otworzylismy se piwko i pilismy hehć. W 8 osób kisilismy sie w małej altance. Na szczescie potem Tunczyk poszedl spac na lozku polowym przed altanke i zrobilo sie wecej miejsca. Nad ranem kiedy bylo juz jasno, zmeczony, niewyspany, po piwie lub dwóch Kaleka dawał siwe znaki. Miał takie ciezkie powieki że to chuj. Pierdolił jakieś dziwne rzeczy. Wszyscy mysleliśmy że pierdolniemy ze smiechu. Nie pamietam juz co On mowił dokladnie a szkoda. Ale utkwil mi w pamieci jeden tekst. Wzial butelka od piwa i powiedział 'jak stukne dwa razy to zyje, jak stukne trzy to nie zyje' i stuknal trzy razy w stoł. Rano kolo 9 wyszlo slonce i byla piekna pogoda. Rosly takie białe kwiatki, nie pamietam ich nazwy, chyba bezy czy jakos tak. Siedzac za Kaleka smyralam go tymi kwiatkami bo buzi a On sie denerwowal. I mowil "wezcie te HABAZIE'. Nagle Damian wstal i powiedział że wypierdala. Wyszedl z altanki, z działki i poszedł. Po paru minutach wrocił i krzyknał 'kurwa nie w te strone' po czym przyszedl i siedzial dalej z nami. Potem ja, Karolina, Kaleka i chyba Pleśn poszlismy sie przejsc po dzialkach. Jedna dzialka byla bez plotu Kaleka powiedział 'oo otwarte' i zaczal do niej wchodzić. Wrocilismy do altanki. Gdy siedzimy sobie wszyscy, butelki porozwalane, wszystko zjedzone, nadymiona papierosami a drzwi od altanki byly otwarte nagle wchodzi Plesni babcia z kolezankom. Damian wstał, zachwiał sie i powiedział 'łysa, gdzie moja bluza?'. Zebralismy sie i poszlismy na przystanek. Słowo nocy wymawiane przez Kaleke to 'Pojeby' Tak oto spedziliśmy noc.