Powyżej raj na ziemi. Naprawdę.
Miejsce wyciszenia, relaksu totalnego, okularów na wesołych oczach, piwa przed śniadaniem, szalonych pomysłów, rozstań i powrotów, słońca i spadających gwiazd.
Miejsce-prostownik ludzkich akumulatorów.
Miejsce magiczne - każdy, kto chociaż raz tam był, zakochał się w nim i chętnie odwiedza je ponownie. Pewnie przez zaklęcie, misternie ułożone z równej grubości patyczków, wiszące nad wejściem: wracaj tu.
Mętność niepokojów zapętla
węzeł na szyi.
Zaciska.
Ból istnienia torturuje styki.
Stoję na skraju, a może na progu.
Wiem, że nic nie wiem - filozofia życia.
Nic nie jest jasne, a wszystko nie.
Jest dobrze - mówię.
I walczę tak dalej. Sama ze sobą.
Lęk przed bólem jest silniejszy.
Nokautuje i wygrywa.