najśliczniejsza Kaśka ever.
skończyłam pisać pierwszą stronę prezentacji na polski. w czwartek angielski, chyba się uchleję przed. i jak to w takich sytuacjach bywa siedzę ze stanem podgorączkowym, bolącym gardłem i tamponem w nosie. owiało mnie w tym wrzeszczu. ale tak to jest jak pierwszego dnia koncertu idziesz w bluzie i jest tak gorąco, że nie masz gdzie jej schować, następnego ją zostawiasz i zaczyna padać i wiać i temperatura spada o 15 stopni. no i masz. ale było warto.
męczy mnie i dłuży mi się. nie lubie siedzieć w domu bo zawsze mam tu poczucie obowiązku i dodatkowo presji czasu. ostatnio jak tu siedziałam odliczłam dni do matur pisemnych, teraz odliczam do angielskiego i polskiego i jak zwykle mam mnóstwo rzeczy do zrobienia... generalnie poszło naprawdę nieźle. i nie wiem dlaczego troje w was pchnęło mnie w historię sztuki, ciekawe ^^ wystartowała rekrutacja, chyba rozejrzę się wśród kierunków. co mnie niesamowicie dziwi, przyzwyczajona do natłoku matematyki w tygodniu, zdałam sobie sprawę że następny raz siądę do niej za 4 miesiące. słodki jezu, nie wiem co z życiem zrobić... czerwiec zapowiada się miło. pomiędzy szukaniem pracy, robieniem prawka, nadrabianiem poświęconego czasu z panem P., wyjazdami i ogromem zdjęć. Owca obiecał mi wizytę w ciemni, wszystkiego ma mnie nauczyć. jaram się jak dziecko. wpół do pierwszej. za dużo pierdolenia jak na tę godzinę. dobranoc, miłego powrotu to szkoły ^^
KTOŚ REFLEKTUJE ZDJĘCIA? ;)