Mam wrażenie, że to może się udać. Nieśmiało to mówię, ale tym razem zaczynam po cichu, bez pompy, bez ogłaszania wszystkim, że od dziś koniec z żarciem na noc, że bieganie, że zdrowo! Tym razem zaczynam sama. W głowie, u siebie, niezauważenie.
1.Płatki jaglane, banan, łyżka suszonej żurawiny, ćwierć szklanki mleka 2%.
2.Połowa banana.
3.Kawa z mlekiem 3,2%.
4.Pół activii wiśniowej.
Na razie nie wygląda to za dobrze. Na razie tak jak kiedyś,choć trochę dojrzalej, bo śniadanie było spore. Potem praca...A do pracy nie zabrałam kurczaka, warzyw, brązowego ryżu... Więc wolałam nie jeść nic. No i nadszedł wieczór, żeby nie rzucić się na jedzenie w nocy -trochę jogurtu. Jutro pobudka o 5:00 więc przede mną nie pięć, a sześć posiłków. Już je rozpisałam, teraz muszę je po prostu przygotować i zjeść. Nic trudnego, prawda...? Nieważne. Wiem, że dam radę. Muszę. Bez senesów, bez sudafedów, bez głodówek, z bieganiem wieczorem, z regularnym jedzeniem.
Musi się udać. Nie chcę być tym, kim jestem teraz. Naprawdę bardzo mocno nie chcę.
Dobranoc, dziewczyny.