hahahahahahhahaha
nie mogę z tego zdjęcia:) robiłam porządki na komputerze i znalazłam to - stary skan jakiegoś zdjęcia sprzed, boże chyba 6-7lat
no ale dzięki temu przypomniałam sobie jaka fantastyczna była zabawa z tą trawą. do dziś pamiętam jak z bratem po takiej wycieczce byliśmy cali biali od tego. albo jak się tym nawalaliśmy :) buahahahahaha
zajebiste. szkoda że nie mogę wrócić do tamtych lat.
ja nie chcę dorastać ani nie chcę mieć tych wszystkich jebanych dorosłych problemów. ja chcę nadal bawić się, tańczyć i śmiać beztrosko nie martwiąc się o jutrzejszy dzień. chce skakać po świeżym sianie, biegać po trawie, zrywać kwiaty i rzucać je z wiatrem, łapać koniki polne i mieć po prostu na wszystko wyjebane. chcę być z powrotem dzieckiem.
"Łąka na niebie się kończy
Ja tańczę, tańczę na słońcu
Słowo, na które czekałem
Padło z Twoich ust w końcu
Tańczę, ja tańczę na łące
Przecież łąka to słońce
Mądrze świat został stworzony
Dzięki za to Ci Ojcze..."
ale niestety rzeczywistość brutalnie ściąga mnie na ziemie i nie pozwala o sobie zapomnieć. złośliwie przypomina o swojej obecności na każdym kroku i czyni to w sposób chamski i bezczelny. tak żebym nie miała wątpliwości że nie może o mnie zapomnieć. a dzielnym towarzyszem jest Pech który czasem włącza się do gry żebym się tylko nie nudziła.
całe szczęście (ironio) że czasem ktoś na górze się nade mną lituje i ukazuje mi jasną stronę szarego, nijakiego życia
"To tacy jak ja są esencją tych ulic i brudnych bram
W szarości tramwajowej potrafią wesoło spędzać wolny czas
To nasze ciężkie buty to uśmiechnięte gęby
To wybryki chuligańskie to wybite zęby
Czasem radośni a czasem wredni
To my Oi! Młodzież idziemy tędy..."
"Aaa, kojarzę cię z zeszłego roku z maja. siedziałaś na kółku razem ze starą ekipą"
szlag. te dwa zdania a tyle wspomnień. szkoda że to już było i się skończyło.
ci ludzie już odeszli i nie powrócą.
to jednak na zawsze pozostanie u mnie, pogrzebane gdzieś w zakątkach umysłu, lecz zawsze żywe.
tak, kurwa. i to jest odpowiedź na wszystkie pytania i wątpliwości czemu mam "jakiś dziwnych znajomych, którzy wyglądają/zachowują się inaczej niż "normalni" ludzie", czemu przyjaźnię się ze starymi skinami, punkami i metalami". to nie dlatego że się z kimś pieprzę jak jakaś dziwka (nienawidzę cię za to, suko(chodzi o jedną osobę)), tylko że dzięki nim mogę zapomnieć o tej szarej codzienności.
mogę zapomnieć że chodzę do elitarnej szkoły.
że wszyscy wymagają ode mnie nie wiadomo czego.
że muszę być grzeczna, posłuszna, przyzwoita.
że w szkole za nauczycieli mam jakiś dupków.
że nigdy nie będę robić tego o czym marzę.
że po prostu wszystkie marzenia się jebną.
to "drugie życie" pozbawione zasad i praw daje mi wolność i zapomnienie.
i szczęście. że nie wszyscy są tacy sami.
do obrzydzenia tacy sami. jednakowi.
dzięki niemu jeszcze żyję na tym padole.
bo może ci "normalni" są nienormalni a "dziwni" normalni?