Lubimy żyć na pograniczu dorosłości i dzieciństwa, to właściwie na przekór moim wiecznym rozdziałom płciowym, nie zależy od płci i dotyczy każdego. Nawet jeśli od mężczyzn wymaga się tej dojrzałości bardziej, to wcale nie oznacza, że zabrania się im być dziećmi, ani też że kobiety nie mają w sobie tej dziecinności wcale, nic bardziej mylnego. Kobietom po prostu można czasami czuć się małymi dziewczynkami, czuć się pod opieką. Po napisaniu zdania poprzedniego zastanawiam się dlaczego przypisałam to tylko kobietom. Czy mężczyżni nie mogą czuć się małymi chłopcami? przecież kim innym są kupując nowy telefon z milionem fukcji, z czego większości nigdy nie odkryją? albo zakup wymarzonego czerwonego ferrari? Czy mężczyźni nie mogą czuć się słabi i oczekiwać równie dużej opieki od kobiety jak i one oczekują od mężczyzn?
Sama już nie wiem czy istnieje jakikolwiek podział, nie wiem też czego właściwie oczekiwać, jakich schematów się trzymać. Podobno ich nie ma, a wzorce z pokoleń mogą być jedynie inspiracją, nigdy kalką zachowań. Czy to oznacza, że zmuszeni jesteśmy być zupełnie samodzielni w swoich decyzjach? sukcesach i porażkach? To na pewno oznacza przede wszystkim znacznie większą odpowiedzialność za własne decyzje.
Mimo odpowiedzialności oznacza to również wolność, a tym samym możliwość decydowania o własnym losie w taki sposób, w jaki tylko masz ochotę. Możesz popełniać błędy, możesz podejmować złe decyzje, a Twoi najbliźsi nie mogą Ci tego zakazać. Dochodzi wtedy do paniki, złości, koszmarnie przykrych słów. Wbrew całej atmosferze i tak to nie zmieni wzajemnych uczuć, nadal będziesz ich bardzo kochał, a oni Ciebie, po prostu nagle (dla nich to zawsze będzie za wcześnie i zawsze nastąpi niespodziewanie), nie będą mieć wpływu na Twoje decyzje, co może ich doprowadzić do prawdziwej furii. Trzeba to po prostu przeczekać. Zrzucisz z siebie ogromny ciężar udawania i jednocześnie przyjmniesz ciężar dorosłości.
Do tej pory łatwo było się bawić w dorosłość. Z jednej strony robić wszystko na co ma się ochotę, z drugiej wciąż być w domu. Tylko czy to będzie trwać wiecznie?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ania była wtedy szczęśliwa. Choć wydawało jej się, że ma mnóstwo kłopotów i nowe buty są jej aktualnym priorytetem i przenigdy nie powiedziałaby, że jest szczęśliwa, to własnie taka była. Dopiero dłużsa chwila samotności, sporo zawodów, uświadomiło jej jak bardzo czas zmienia człowieka. Jego mniemanie o sobie, zaufanie do innych. Jakby każdego dnia bardzo pragnęła zreforwać swój cały dzień w jednym miejscu. Czy dlatego tak tego pragnęła, bo było dla niej niedostępne? Czy po prostu tęskniła za bezpieczeństwem i zrozumieniem? Im więcej czytała książek tym mniej siebie rozumiała, z tych samych ksiązek wyczytała, że jest tym typem kobiety, który nie ufa swoim uczuciom, ciągle potrzebuje akceptacji i udowandiania sobie i innym własnej wartości, a jednocześnie ma zbyt duże wymagania i zupelnie nie zna się na życiu. Właściwie powinna mieć po tych lekturach znacznie wyższą samoocenę, tak rzeczywiście było, w momencie pochłaniania strony za stroną. Jednak zaraz po zamknięciu książki wracała nostalgia i poczucie własnego ogromnego egoizmu i niezrozumienia. Kim była? jaka była? jak o niej mogą powiedzieć przyjaciele? jak definiują ją obcy ludzie?
Tęskniła do szczerości, prawdziwości, miała ją pare lat. Potem gdzieś się pogubiła, w dobrej wierze, z dobrymi intencjami, ale pogubiła. Sama już nie wiedziała z czym postąpiła dobrze a z czym źle. Jednak bardzo tęskniła i tęsknić będzie...