-Ta fioletowa była lepsza. - powiedziała Elena do Mafii, która przymierzała właśnie zieloną bluzkę.
-Też tak myślę - stwierdziła Mafia.
Przebrała się, wzięła ciuchy, które jej pasowały, zapłaciła i wyszła z Eleną ze sklepu.
-Muszę już iść - powiedziała Elena - Ojciec Chrzestny zlecił dziś zadanie moim rodzicom i muszę im pomóc.
-Ach szkoda... pa - odpowiedziała.
Pożegnały się i każda poszła w swoją stronę. Przez całą drogę Mafia miała uczucie, ze ktoś ją śledzi, ale nie panikowała, wiedziała jak się bronić i idąc dalej nia bała się.
Słońce świeciło i ogrzewało jej głowę, która zaczynała ją bole. Weszła w swoją dzielnicę i zbliżając się do swojego domu szukała kluczy. Weszła na trzy schodki przed wejściem i włożyła klucz do zamka. Nagle poczuła, że ktoś za nią stoi. Przygotowała się do ataku.
-Cze... - usłyszała, ale zareagowała szybciej niż pomyślała. Uderzyła przeciwnika w brzuch.
-Auu !- jęknął.
-Nathan !-krzyknęła Mafia i zakryła dłonią usta - Przepraszam ! Nie chciałam ! Nigdy się tak do mnie nie skradaj !
-Nathan powoli próbował się podnieść, ale wylądował w krzaku róż. Był cały pokłuty, a z jednej ręki lała się krew.
-Poczekaj tu ! - powiedziała i wbiegła do domu - Mamo ! Tato !
Nikt nie odpowiadał. Na stoliku w holi leżała kartka w której pisało :
xJesteśmy w Miami. Przepraszamy, jutro masz urodziy a nas nie będzie. Ojciej Chrzestny kazał, a wiesz, że trzeba go słuchać. Przywieziemy ci coś z Miami. Mama i Tata.x
Nie będzie mnie przez 3 dni. nie chce mi się więcej pisać : )
jak wróce to napiszę <3