Cześć dziewczyny!
Czas wyjazdu zbliża się nieubłaganie...zostały 3 dni.Staram się wszystko powoli ogarniać. Na razie przede wszystki piorę. W piątek idziemy do lekarza zapytać o kilka rzeczy i żeby Bartusia zbadała, potem ostatnie zakupy i pakowanie. Mniej wiecej w głowie mam już zaplanowane co bierzemy (przynajmniej ja z Bartusiem). Stres mnie czasem dopada, szczególnie wieczorem i nie mogę potem zasnąć. Ciesze się przeogromnie, ale też się boję jak to mój Misiek zniesie. Ostatnio miałam przedsmak tego jak może się zachowywać wyrwany w nocy ze snu. Niestety mamy wylot o 3:45, o 1:45 musimy być już na lotnisku. Będzie biedaczek wymęczony.
Byliśmy w sobote na imprezie u szwagra który mieszka w piętra wyżej. Bartuś oczywiście był z nami, do 21 grzecznie obserwował i czarował uczestników imprezy, a potem kulturalnie poszedł spać. Ok. 1 musieliśmy go obudzić żeby zejść do domu. I było ostro! Nie mogłam zębów umyć tak się wydzieral, nie mówiąc już o tym że sam nie dał się przebrać taki był dramat. Boję się jak to będzie w niedziele. Żeby ten lot potem tylko przeżyć i potem się zaaklimatyzować. Nie licze na leżing ani plażing no chyba że w przerwie na drzemkę. Bardziej będą to aktywne wakacje. Myślę, że wypożyczymy samochód i będziemy sobie zwiedzać wyspę. A!no i będziemy dużo spacerować.
Powoli się żegnam.Życzymy wam miłych wakacji i 3majcie za nas kciuki.