Zostajemy dzisiaj same. I jutro. I po jutrze.
Patrzę sobie jak dzieć wdrapuje się na kanapę. Trochę jak małe lwiątko z disneyowskiej bajki, nieporadne i gapowate. Mimo zapalenia spojówki nie traci zapału do treningu. Ale ja tracę. Już mi smutno na myśl o samotnych wieczorach (cóż z tego, że tylko dwóch?).