jestem niesamowicie wkurzona, przygnębiona, zawiedziona. dzisiaj jest dzień nieodpowiadania na moje smsy, dzień za krótkich palców do jakichkolwiek sandałów, niemiłych facetów, 7-godzinnego spaceru po centrach handlowych, przezroczystych majtek. bo nie, po co robić kryte albo nie-stringi. nie każdy chce świecić swoim tłustym tyłkiem, nawet pod spodniami.
czwarty wieczór w domu. czwarte odchodzenie od zmysłów. to już nawet nie jest nuda. naprawdę. szaleństwo. jak oni mogą mi to robić. olewać mnie. z dnia na dzień coraz bardziej. kłamać, kręcić. to wszystko jest takie sztuczne. tak sobie myślę, że we wtorek dam im ostatnią szansę.
dziś wypiłam duże ice latte, i zjadłam trochę fasolki ze szparagami i kukurydzą. niesamowicie smakowało po tych dwóch dniach. resztę odstawiłam do lodówki 'na jutro'. i nie wiem, nie wiem, czy wytrzymam, tak jestem wkurzona. ale wytrzymam.
*na komentarze odpiszę później, bo na czas teraźniejszy jestem-do-niczego