wpuszczasz kogoś do swojego życia. nieświadomy niczego. pozwalasz mu podejść. do siebie, blisko. z czasem bliżej, przekracza kolejne bariery oddzielające Ciebie, od całego świata. i nagle, nie wiesz kiedy ani jak. zaufałaś. ten ktoś wie, że może na Ciebie liczyć, że może na Tobie polegać. i Ty myślisz o nim tak samo. więc jesteś. trwasz obok. angażujesz się w znajomość. jesteście, nazywacie to przyjaźnią. używacie tego słowa świadomie, znacie jego wagę. Ty jak to Ty; dajesz wszystko, co masz. jesteś zawsze, kiedy istnieje taka potrzeba. pomagasz za każdym razem. jesteś obok jak jest dobrze, jest Cię jeszcze więcej jak jest źle. starasz się poprawiać wszelkie niefortunne chwile. kombinujesz, jak wywołać uśmiech. z Twoją pomocą rozwiązują się problemy, kolejne i jeszcze te następne. dajesz odczuć, że zawsze odbierzesz telefon kiedy ktoś zadzwoni. nie ważne o której godzinie, będziesz. bo jesteś zawsze. taka jest rola przyjaciół. przeżywasz z kimś cudownie wesołe chwile. wyciągasz kogoś z głębin niezadowolenia i strachu. wierzysz, pocieszasz. stawiasz humor, szczęście tego kogoś wyżej niż swoje, kiedy tylko mu to potrzebne. bo przecież, kiedyś też będziesz potrzebować pomocy. i wtedy okazuje się, że nie ma nikogo. nagle Ci wszyscy którzy doskonale wiedzą kiedy jest dobrze, niby nie zauważają, że jest źle. udają, że nie widzą. ale Ty wiesz, że znacie się za dobrze. nagle zdajesz sobie sprawę, że to nie prawda. że Ty znasz tą drugą osobę dobrze, a Ona Ciebie nie do końca. nie odczuwasz tego, więc nie wiesz czy tak jest. wiesz jedno. potrzebujesz kogoś, kto zatroszczy się o Ciebie, jak Ty troszczysz się o tą osobę. mimo tego wierzysz, że ktoś się obudzi. że zauważy, ile włożyłaś w tą przyjaźń. pomocy, zaangażowania, siebie. i może w końcu nauczy się okazywać to samo, w stosunku do kogoś, kto zawsze był. nie odszedł, jak wiele innych, kręcących się dookoła osób.
"easy come, easy go. that's just how you live,oh.
take, take, take it all, but you never give"
i tak właśnie jest.