stanowiące podstawę sumienia zasady obrane już dawno
wykradły z mojego wnętrza frezję życia
samotnie upajając się oszukaną ciemnością
pokornie oddaję się chwili i nie oczekuję w zamian nic
krainą szklistych, diamentowych drobin
idę jakbym miała wylac na kalcyt krew
samolubnie odwracam się tyłem do przeszłości
w czarnym kubraku od Versace.
rozdzieram rany przed wysokościami
szukając schronienia w płytkich czeluściach mojego istnienia
a spokoju nie zaznaję
a kres widzę coraz bliżej
wyłaniam się spod słonecznej sfery blasku
i wyczuwam zwiewną mgłę nikłości
kreuj sylikonowy cień- powiadali
znaleźli tylko delikaną ścianę i oderwany kawałek płuca na biurku
~
Czekam na redhair. Błagam.