Zawsze lubiłam noce. Często siedziałam prawie do rana rozmawiając ze znajomymi na gadu czy przez telefon. Kochałam otwierać okno i przez kilka godzin obserwować gwiazdy. W wakacje czasami wymykałam się z domu, brałam koc i udawałam się do małej altanki. Próbowałam odnaleźć konstelacje i niektóre charakterystyczne gwiazdy. Jednak od pewnego czasu boję się nadchodzącej ciemności. Może przez to, że mniewam różne, dziwne i zbyt realne sny. Ostatnio budzę się o piątej nad ranem. W mroku mojego pokoju widzę ruchy osób, które kiedyś przewinęły się przez to miejsce. Być może działa moja zbyt bujna wyobraźnia. Oby. Nie chcę znienawidzić nocy. Bo wtedy najlepiej mi się myśli. Składam wszystko w całość i wiem co mam dalej robić. Tylko od tygodnia cały czas rozmyślam od śmierci. Potem wstaję i wychodzę (dla przykładu) na zakupy. Sklep jak sklep, pełno anonimowych ludzi, którzy krążą między półkami szukając potrzebnych sobie rzeczy. I wtedy znowu w grę wchodzi moja wyobraźnia... Ilu z nich da radę bezpiecznie dojść do domu? Czy ta kobieta, która właśnie robi zakupy dla swoich dzieci, ugotuje im obiad? A może okrutny los sprawi, że obcas utknie w zaspie, tym samym wrzucając ją pod światła akurat przejeżdżającej śmieciarki?...
BESTIO, DOŚĆ!