kiedy zostaję sama i mam chwilę, żeby pomyśleć, płaczę ze szczęścia. to powoli staje się zwyczajem. dawniej nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić jak można płakać ze szczęścia. nigdy nie wyobrażałam sobie, że znajdzie się osoba, która ukoi cały mój ból, która będzie potrafiła uspokoić moje rozdygotane nerwicą ciało nawet w najgorszych chwilach. zwykłym dotykiem.
kiedyś pisałam wiersze w liczbie mnogiej, żeby chociaż przez chwilę poczuć się mniej samotna. dziś nie umiem nawet myśleć w liczbie pojedynczej.
p e ł n i a s z c z ę ś c i a. a już za 4 dni będziemy tylko my. :)