Kierowałam się powiedzeniem ''być nieuległym, wciąż wierzyć wierzeniom niewartym wierzenia''. Wciąż się kieruję? Sama nie wiem, rozum mówi jedno, serce drugie.. po co sie oszukiwać jeśli tak naprawdę oba mówią to samo. Czas miał pokazać wiele, nie pokazał zaś nic. Siedzę tu kolejny dzień, kolejną godzinę zastanawiam się, plotę głupoty, czasem juz nawet nie wiem jak mam na imię. Nigdy w życiu za nikim tak nie tęskniłam jak za Tobą, teraz tak naprawdę rozumiem co to tęsknota. Teraz kiedy jesteś potrzebny, to... poo prostu Cię nie ma. Zostałam sama, z Twoim imieniem w środku zeszytu od matematyki, zdjęciem i napisem. To wszystko niszczy mnie i od zewnątrz, i od środka, niszczy mnie całą od palców u nóg, do koniuszków rzęs. Już nawet nie chodzi o to, że wypadają mi włosy, że nie mam już rumieńców jak kiedyś. Nie śpię, nie jem, albo odwrotnie, zbyt długo śpię, zbyt dużo jem. Czy to tak powinno być? Mam tylko ochotę Cię przytulić, nie wymagać niczego, po prostu czuć. Choć na chwilę.. Nie piszesz, nie mówisz, nie tęsknisz?