Siedząc w samochodzie obok mojej siostry, słuchałam muzyki i patrzyłam na te dobrze mi znane ulice, które być może widziałam ostatni raz w swoim życiu. Z każdym miejscem miałam związanych wiele wspomnień, w każdym miejscu coś kiedyś się wydarzyło. Nie chciałam wyjeżdżać. Lubiłam swoje miasto, ale nie było innego wyjścia. Nawet nie zauważyłam, że jesteśmy już na parkingu przed lotniskiem. Wysiadłam z auta i zabrałam swoje bagaże.
- Chyba najwyższy czas spojrzeć na to z innej perspektywy. Czeka mnie nowe życie, nowi ludzie, nowa szkoła i nowe miejsca. Może akurat tam będzie lepiej ? pomyślałam, otarłam łzy i ostatni raz przed wejściem na lotnisko spojrzałam na ulice mego miasta.
Parę godzin później siedziałyśmy w samolocie. Nie bałam się, bo leciałam już kilka razy. Najbardziej przytłaczała mnie myśl, że gdyby rodzice nie wsiedli wtedy do samochodu, to żyliby nadal, a ja nie musiałabym zostawiać Oliviera i przyjaciół. Szczerze mówiąc to trochę byłam na nich zła o to, choć wiedziałam, że nie powinnam. Przecież rodzice zawsze chcieli żebym była szczęśliwa i zrobiliby wszystko żeby tak było. To nie jest ich wina. Zganiłam się w duchu za te myśli i chcąc odwrócić swoją uwagę założyłam na uszy słuchawki włączyłam ulubioną piosenkę Oliviera. Siedząc w jego bluzie było mi jakoś lżej. Czułam jego zapach, a to dodawało mi sił. Nagle poczułam to charakterystyczne uczucie, które czuje się przy startowaniu. Po paru sekundach byliśmy już bardzo wysoko. Chciałam, by ta podróż jak najszybciej mi minęła, więc przytuliłam głowę do poduszki, i wsłuchując się w słowa piosenki usnęłam. Obudziło mnie lekkie szarpnięcie. Przestraszona zerwałam się, ale okazało się, że to tylko koła samolotu dotknęły ziemi. Wylądowaliśmy.
- Oj mała, przespałaś cały lot, przynajmniej nie marudziłaś. powiedziała z uśmiechem Mia, gdy zauważyła, że już nie śpię.
- Nawet nie wiesz jak się z tego powodu cieszę. Przynajmniej szybciej mi minęła. odpowiedziałam i także uśmiechnęłam się do siostry. Już było mi zdecydowanie lepiej. Czułam, że zaczynam nowe życie.
Wyszłyśmy z samolotu i ruszyłyśmy po odbiór walizek. Okazało się, że to wcale nie takie proste, gdyż lotnisko w Londynie ma kilka pięter i jest ogromne, ale z pomocą pewnego pana dałyśmy radę. Gdy wszystko już było odebrane, ruszyłyśmy w stronę wyjścia, gdzie miał czekać na nas Lukas (narzeczony mojej siostry). Nigdy go nie widziałam i szczerze mówiąc to byłam ciekawa jaki on jest. Przecież mieliśmy razem zamieszkać. W pewnym momencie podszedł do nas pewien młody mężczyzna. W ręce trzymał dwie róże. Gdy Mia mocno przytuliła się do chłopaka, zrozumiałam, że to właśnie jest Lukas. Był nieziemsko przystojny. Cieszyłam się, że razem zamieszkamy. Gdy moja siostra już się od niego odkleiła, Lukas wręczył mi różę i wyciągnął rękę.
- Cześć, Ty pewnie jesteś Alice. Mia mi dużo o Tobie opowiadała. Ja jestem Lukas, mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.
- Cze-e-e-ść, Alice jestem. No, ja też mam taką nadzieję, bo przecież oprócz was nikogo tutaj nie znam. powiedziałam lekko zawstydzona. Nie wiedziałam czy mogę mówić do niego po imieniu, ale postanowiłam spróbować.
- Spokojnie, na pewno niedługo kogoś tu poznasz. Londyńczycy są bardzo otwarci, zobaczysz, będzie dobrze. To co ? Jedziemy ? Bardzo tu zimno.Pewnie jesteś ciekawa gdzie będziemy mieszkać. To bardzo ładna okolica, i do szkoły też nie będziesz mieć daleko.
- No pewnie! Już nie mogę doczekać się, aż zobaczę dom. dodałam z entuzjazmem.
Weszliśmy do auta i ruszyliśmy. Z Lukasem rozmawiało mi się bardzo przyjemnie. Podróż szybko nam zleciała. Szczerze mówiąc to myślałam, że będzie gorzej, ale teraz wiem, że w życiu zmiany są potrzebne. Czuję, że będę bardzo tęsknić za Olivierem i przyjaciółmi, ale wiem, że dam radę.