photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 GRUDNIA 2015

Błędny Rycerz

Napisałem kawałek westernu, tak dla zabawy... I utknąłem. Trochę go wypolerowalem i kiedy moi bohaterowie zbliżają się do celu nie wiem co dalej. Już w jednym miejscu uciąłem akcję, więc tym razem powinno jej być sporo... Zamieszczam fragment.

 

 

Jeremy obudził się trawiony gorączką. Postanowił wstać i przejść kilka mil w porannym chłodzie. Na horyzoncie wściekła krwista czerwień oznajmiała świt. Kiedy wstał, zatoczył się mocno i upadł. Nagle poczuł wzbierającą panikę. Nie dojdzie. Chociaż zjadł przyzwoitą kolację, składającą się z uparcie pełznącego za nim przez ostatnie cztery godziny popołudniowej wędrówki grzechotnika, to jednak dokuczało mu pragnienie. Rosynant chrapał ciężko. Konie, nawet najtwardsze, nie wytrzymają bez wody tak długo jak człowiek. Zakopać urobek? Jeremy spojrzał na niebo, wyjął kompas, upewnił się co do kierunku... Zostało dwadzieścia, może trzydzieści mil, myślał gorączkowo. Jeśli dobrze odmierzę odległość i zapamiętam kierunek będę w stanie tutaj wrócić. Po czym stracił przytomność. Następną rzeczą jaką pamiętał było ciche rzężenie konającego Rosynanta i rozmyty ciemny kształt zasłaniający upiornie gorące słońce. Ramię wydawało się ciążyć latami ciężkiej, górniczej pracy. Z pewnym wysiłkiem niezgrabnym ruchem osłabionego ramienia odegnał ptaszysko, które zakrakało z wyrzutem i uniosło się w przestworza. Przed nim, ostry i rzeczywisty jak żadna senna zjawa, siedział Indianin. Uśmiechał się.

- Znęcać się nad piękna zwierzak. Ty nie dobry. Człowiek. - Wydukał po angielsku tubylec.

- Od kiedy tak nade mną siedzisz, Biały Kruku? - zapytał się z lekkim wyrzutem w języku Pajutów. Głos przypominał skrzypienie skórzanej uprzęży i łamał się. Indianin widocznie zrozumiał bełkot, w którym miał zabrzmieć wyrzut. Zabrzmiało tylko angielskie przekleństwo, kiedy wymęczył już sylaby.

- Wieczorem zjadł zły wąż. Ty być chory. - wyszczerzył się Pajuta.

- Byłeś tu wieczorem? - tym razem wyrzucił z siebie jękiem, powoli dochodząc do stanu przytomności.

- Ni. Skóra węża ładna.

 

Nagle umysł poszukiwacza przeszył paniczny lęk. Odwrócił głowę w stronę końskiego trupa... gdzie Rosynant spokojnie żuł swoją torbę obroku. Zarżał cicho przez worek, co przypominało lekkie rzężenie. Jeremy opadł z ulgi na ziemię i przymknął oczy.

- Ty zabłądził. - mówił poważnym głosem Indianin. - Osada daleko na południe. - Pokazał trzy palce i cierpliwie czekał na reakcję leżącego. - Trzy dni. - Pokazał na zachodni horyzont. - Słona pustynia. Ty umrzeć.

- Dzięki, że zaopiekowałeś się wielkim psem. - Wydyszał ze szczerą ulgą. Wziął podany bukłak i pociągnął powoli.

- Wielki złoty pies piękna zwierzę. Mądra zwierzę. Ty szanować. - pogroził palcem podróżnikowi.

Jeremy czasem miał wrażenie, że tubylczy przyjaciel drwi sobie z niego. W końcu, angielski wcale nie był tak trudny jak tutejsze języki, a Biały Kruk zdawał się biegle władać kilkoma. Psiakrew! Musiał zabłądzić na tej pieprzonej solnej pustyni, którą przeprawił się przedwczoraj. Nie miał dobrej mapy, szedł na orientację. Musiał źle odczytać kompas. Znowu...

- Znowu ocalisz mi tyłek. - Mruknął do przyjaciela. - To chyba wasz narodowy sport, ratowanie bladych tyłków zgubionych na pustyni.

- Ni. Ratować wielki pies. Ty umrzeć, zwierz być mój. - Tym razem Indianin wyszczerzył się i klasnął dłońmi w uda. - Iść za mną, trupia twarzy. Ty przejść dwie pustynia i dalej wygląda jak ścierwo. Ty się nie opalić wyjaśnił z teatralnym wyrzutem w głosie rasowy przewodnik, jak gdyby piękna, brązowa opalenizna była najważniejszą rzeczą na świecie. Po czym machnął ręką w kierunku północno wschodnim. - Iść za mną. Ty minąć małe źródło.

 

Nadal tajemnicą pozostawało, jak Pajuta zdołał go znaleźć wśród bezkresnej pustyni. Na północ, o ile pamiętał, ciągnęły się długim pasmem słone, jałowe równiny. Na południe była mała osada, Reno, dokąd zmierzał. Poza tym nie było tu nic. Ani strumienia, ani roślin, które dałyby cień. Z rzadka skała lub kępa krzaków dawała mizerne schronienie przed morderczym skwarem południa. Który właśnie się zaczynał...

 

 

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika hehshire.

Informacje o hehshire


Inni zdjęcia: * * * * takapaulinkaWylot Burzowca bluebird11Zagroda. ezekh114PIERWSZE MARCOWE LISTKI xavekittyxOddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24