Wiesz, co cię czeka? Zapytałam i zagniotłam go jak robaka. Bo to był robak. Jak każdy przebywający w moim pokoju, oprócz kilku zaprzyjaźnionych pająków, został potraktowany jak intruz. To z pewnością był intruz. Chciał wbić się w moje ciało, w moje nagie udo, które pokryte już gęsią skórką od zimna, jakie wywołał chłód nowego dnia, drgnęło w spazmie obrzydzenia; i chciał wyssać krew, nieśmiertelną krew, a w zamian za nią wsączyć trochę trucizny. Obserwowałam go przez chwilę, jego czarne sprytne ciało i zwinne nóżki, a potem zagniotłam go. Zagniotłam jak robaka. Bo to był robak. ...
Wcale nie smakowałaby ci moja krew. Nie jest słodka ani słona. Jest prawie beznadziejnie nijaka- charakteryzuje ją delikatny gryzący akcent, nic nadzyczajnego. Wiem, że tego już nie usłyszał. Trochę żałowałam, że nie opowiedziałam mu o tym, kiedy jeszcze żył. Może poczułby jakąś odraze, może by się zniechęcił albo, gdy uświadomił już sobie zbliżającą się śmierć, pożałował swojej krnąbrności i chciwości w imieniu całego gatunku.
Nic takiego się nie stało, nie pożałował i nie pożałowałby. To tylko robak albo: Po prostu robak.
A potem? A potem nie odezwałam się słowem przez resztę dnia. Myślałam o nim i o tym, jak lekkomyślnie i bezpodstawnie człowiek buduje wykręty i jak bardzo potrafi to być żałosne.
Nie wiem, czy to już jakieś zaburzenie, gdy myśli się o przyjemności, jaką sprawiłaby strata kogoś, na kim zależy.
Pamiętajcie, że 7 lipca jest pełnia, nakarmcie mojego kota i wyślijcie krótkie, przenikliwe spojrzenie w stronę księżca, na pewno je przechwycę.
A jeśli wysłuchacie z uwagą całego teeth of lions rule the divine będę pod wrażeniem.
Ja jadę, a banda idiotów zostaje tu. cześć!