Moja głowa pełna jest pomysłów, ale jak przychodzi mi swoje myśli ubrać w ładne (sensowne też wskazane) słowa, to nagle ma pustka ideowa staję się większa od tej egzystencjonalnej, która już dawno przekroczyła granicę dozwolonej normy. Jeśli miałabym określić stopień swojego zadowolenia to balansuję gdzieś pomiędzy entuzjastycznym: "jak dobrze, że pod warstwą osierdzia ciągle kurczą sie moje sarkomery!" a "to ja jeszcze nie umarłam?". Grunt to optymizm - powiadają zaprzeczenia mojej osobowości. Dasz sobie radę - mówią, wbijając mnie głębiej w otchłanie nędznych emocji. Popadając z jednej skrajności w drugą, rozmyślam jeszcze intensywniej nad swoim bezformiem i martwi mnie, czy na atomy rozpadnę się za dziesięć sekund, czy może uda mi się dotrwać do dziesięciu dni. Mimo braku perspektyw, motywacji, sensu jakiegokolwiek, próbuję podjąć działania antyautodestruktywne. Próbuję... jak na razie liczę, że moje neurostruktury ogarną się same. A co jak nie? Houston, chyba mamy problem.
http://www.youtube.com/watch?v=9wSn81dLK6s
Inni zdjęcia: Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 3/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 1/4 activegamesOkno felgebelCiekawa cegla felgebelCiekawa latarnia felgebelGryzmoły felgebel