Nawet jeśli chciała czegoś bardzo to nie mogła
zdobyć się na błyszczące oczy i dołeczki w kącikach
ust. Dusząc poduszkę wbijała szpilki w kolejną lalkę.
Parafrazując miłość zdmuchiwała resztki wstydliwego
pyłu z warg. A nocą zawsze była piękna, delikatna i nieśmiała.
Całymi dniami szarpał nią wiatr, gdy babie lato kładło na ustach
ciche pocałunki, jakby zupełnie zapominało o reszcie świata.
Siadała w fotelu odwracając twarz od lustra,
nie mogąc spojrzeć prawdzie w oczy.
Czerwień atłasów, biel pościeli, wilgoć wody a nawet
brąz czekolady uparcie wmawiały jej, że wciąż nie potrafi
zasypiać we własnych złudzeniach i budzić się rzeczywistości. *
* znalezione kiedyś na jakimś pb