Obudziłam się z okropnym bólem brzucha około 5 nad ranem. I tak długo udało mi się spać. Było zupełnie inaczej niż wczoraj, na dworze było ciepło i pogodnie. Zwinęłam się w kłębek i leżałam dłuższą chwilę. W końcu nie wytrzymałam i pobiegłam do toalety, nienawidziłam tego. Ból był tak silny, że musiałam coś wziąć, przez chwilę myślałam gdzie schowałam lekarstwa. Po krótkiej chwili znalazłam je w szafeczce. Przez ręce przewinęły mi się różne przedmioty, między innymi jakieś gumki do włosów, stara szczotka a nawet obroża Hachiko. Grzebiąc w półce przewinęło mi się nieduże opakowanie, przerzuciłam je gdzieś na podłogę i znalazłam coś na ból brzucha. Wychodząc z łazienki spojrzałam jeszcze raz na rzeczy leżące na podłodze ale nie skupiłam na nich wzroku i zbiegłam na dół do kuchni. Gdy zdążyłam już połknąć leki na dół zeszła Karo.
-Nie gadaj, że znów cię męczy
-Nie - skłamałam z uśmiechem
-Poważnie? To co brałaś? - spytała patrząc krytycznie.
-Witaminy - dalej się uśmiechałam
-Witaminy powiadasz? To po co przewróciłaś cały dom do góry nogami, dobrze wiesz, że leżą w szafce.
-Naprawdę? Jaka ja głupia, następnym razem będę pamiętała - udawałam zdziwioną, Karo pokiwała tylko głową i zaczęła robić sobie śniadanie.
-Aha, więc do szkoły dziś idziesz tak?
-Nie, dziś sobie odpuszczę, pójdę od następnego tygodnia bo nie uzupełniłam zeszytów i w ogóle - Wróciłam do góry i zaczęłam coś robić w komputerze, ból nie ustępował ale już nie był taki straszny.
-Wychodzę - krzyknęła z dołu i znów usłyszałam tylko drzwi od garażu, była już 7 rano. Po godzinie wstałam i poszłam posprzątać do łazienki. Zaczęłam porządkować rzeczy w szafce, ile ich tam było, nawet nie wiedziałam, że tyle pierdoł ze sobą wzięłam. W końcu zaczęłam sprzątać kupkę którą wyrzuciłam wcześniej. Spojrzałam dokładniej na niebieskie opakowanie, zaczęłam myśleć. Nie mogłam sobie poukładać myśli w głowie, podbiegłam do kalendarza w moim pokoju.
-Spóźnia mi się - krzyknęłam przerażona. Opadłam na łóżko i patrzyłam w sufit myśląc przecież to niemożliwe wmawiałam sobie. Zastanawiałam się jak to powiem Neymarowi, jak on zareaguje, przecież jesteśmy tacy młodzi. Serce mi waliło jak młot. Z głębokiego i panicznego myślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Po dłuższej chwili zbiegłam po schodach. Nie wiedziałam co myślę, cięgle myślałam o tym, że mogę być w ciąży. Ale nic nie jest pewne starałam się podnosić na duchu. Wyjrzałam przez wizjer. Stał tam Neymar. Otworzyłam zamek ale drzwi pozostały zamknięte, zaczęłam iść w kierunku kanapy, zaczęło robić mi się słabo. - Wejdź - krzyknęłam opadając na kanapę.
-Mela? Gdzie ty jesteś? - spytał wchodząc - a, tam siedzisz. Jak się czujesz - nic nie odpowiedziałam, nie byłam w stanie, chłopak podszedł bliżej co się stało?
-Bo.. No.. Ja.. - zaczęłam się jąkać, serce wyskakiwało przez gardło. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
-Co się stało kotku? - podszedł i przytulił mnie - mi możesz powiedzieć wszystko. Wzięłam głęboki wdech.
-No bo ja mogę być w ciąży - wydusiłam z siebie jednym ciągiem.
-Jak to?
-No nie wiem, nie jestem pewna ale& - krztusiłam już przez płacz - te mdłości i okres mi się spóźnia. - spojrzałam mu w oczy czekając na jego reakcję, nie mogłam nic odczytać z jego oczu, z jego wyrazu twarzy.
___________________________
Teraz rozważam różne opcje co dalej ^^
Ten rozdział wyszedł conajmniej chu.owo xd
Jak w szkole? U mnie się teraz tyle dzieje, że to nie do opisania :D