Może po prostu ubierzemy się w miłość, z każdym dniem coraz bardziej, coraz głębiej, intensywniej i pewniej, silniej, czulej i bliżej. Okryjesz moje zmarznięte ramiona uczuciami, otoczysz bezpieczeństwem, obejmiesz, schowasz, osłonisz, ukoisz, ochronisz, utulisz, po prostu będziesz. Szczęściem, przystanią, synonimem stabilności, jedynym pewnikiem w niepewnej przyszłości. Po prostu będziesz. Chcę sobie z Tobą robić codzienność... uczyć, odczuwać, przeżywać, zmieniać, ulepszać i trwać. Łapać Twoją dłoń i splatać nasze palce, Twoje piękne z moimi zimnymi. Przepełnionymi szczęściem oczami chcę wpatrywać się w Ciebie, gładzić policzek, robić herbatę i mówić kochanie. Czynić zwykłe życie niezwykłym, naszym, nieidealnie-idealnym, kolorować szarość, urozmaicać monotonię, osładzać pospolitość. Chcę patrzeć, podziwiać, pragnąć, pożądać, pieścić... pod osłoną nocy, w otoczeniu ciszy ozdobionej szeptem zabiorę Cię na spacer... spacer zimnych dłoni po rozgrzanych ciałach. Wędrówka głębokich spojrzeń i intensywnych doznań. Język wodzący po tym rozkosznym zagłębieniu tuż nad obojczykiem, linie papilarne odciśnięte na wcięciu w talii... tak właśnie Ci najpiękniej, w moich pocałunkach. Chcę patrzeć jak oblizujesz usta i przygryzasz wargi, jak wyginasz się w uniesieniu, jak wydechem gubisz rzeczywistość, jak naprężasz całe swoje ciało i napinasz każdy mięsień. Chcę słyszeć jak zatrzymujesz oddech, by po chwili wypuścić powietrze w towarzystwie kilku błogich dźwięków. Opadasz rozluźniona, bezsilna i upojona przyjemnością. Patrzysz mi głęboko w oczy i uśmiechasz się z tą zalotną niewinnością. I teraz czuję to bardziej niż kiedykolwiek, bo razem zmieniamy skład powietrza, dziś to siedemdziesiąt osiem procent miłości, dwadzieścia jeden procent namiętności i jeden procent mieszanki odurzenia i nienasycenia. Atmosfera ocieka uczuciami, kipi od emocji...a my spacerujemy... 27 centymetrów ponad chodnikami...